niedziela, 10 stycznia 2016

Od Alany

Na zewnątrz panował istny chaos. Wszyscy latali jak koty z pełnymi pęcherzami, wypełniając zadania przydzielone przez dowódców. Jako jedna z nielicznych mogłam cieszyć się spokojem w szpitalu, pomagając innym lekarzom organizującym miejsca dla rannych. Nie mieliśmy co prawda ani jednego pacjenta, ale kiedy to wszystko się zacznie, najprawdopodobniej i tak zabraknie nam łóżek. Honey była tą, co najwięcej się ruszała. Bez przerwy biegała wokół jaskini, dowiadując się od bardziej zorientowanych o naszej sytuacji czy pojawiających się problemach. Nie dziwię się, że została wybrana na naszego szefa.

Siedziałam pod salą, której nadano tytuł "3", kiedy wpadła do szpitala. Wybiegła prosto zza zakrętu i uderzyła we mnie z zawrotną prędkością. Straciłam przytomność. Jej zdaje się nic nie stało, bo już po chwili, w przebłyskach świadomości, usłyszałam jak krzyczy: "upiory". Zerwałam się zbyt szybko, przez co chwilę walczyłam z ciemnością przed oczami. Sprawnie skalibrowałam system równowagi, więc uchroniłam się przed kolejną glebą. Honey dawno zniknęła mi z oczu. Z końca jednego z korytarzy usłyszałam jej głos: "upiory, upiory!". Nie zastanawiając się, ruszyłam za nią. Do pokoju lekarskiego.

-Co się stało? - spytała Winnie, patrząc uważnie na Honey.
-Upiory nas zaatakowały - wydyszała.
No tak, przypomniało mi się, że Honey z uzdrowicielami miała zebrać trochę ziół w dalszej części lasu. W części, do której rzadko kto chodzi, a w której zarazem nawet w zimę można znaleźć nieco potrzebnych substancji. Nikt z nas nie przypuszczał, że nasi wrogowie mogą się tam kryć, toteż wycieczkowicze nie przywiązali wagi do odpowiedniego uzbrojenia.
-Szybko! - krzyknęła szefowa. - Musimy im pomóc! Safira, Mey, Sanito, Lave, oni wszyscy walczą teraz o życie.
To powiedziawszy wybiegła z pomieszczenia. Popatrzyliśmy po sobie przez chwilę. Nie mieliśmy broni, ani nie potrafiliśmy walczyć, ale skoro Honey kazała, to nie pozostawało nic innego jak spełnić jej prośbę. Ruszyłam przed siebie, kiedy ktoś złapał mnie za ogon.
-Ty zostań! - rozkazała Winnie. - Ty i Suzzy. Reszta idzie. Gdyby coś nam się stało... Sfora musi mieć lekarza.
Najwyraźniej wszyscy wiedzieli, że nie nadaję się do niczego poza lekarzowaniem.
-Uważajcie na siebie - rzuciłam.
Wraz z Suzzy jeszcze przez chwilę patrzyłyśmy, jak nasi przyjaciele doganiają Honey i biegną na wschód.

Honey/Louche/Winnie/Unbroken/Nesty?

Brak komentarzy: