Patrzyłem zszokowany jak Michelle bez opamiętania gryzie i szarpie Queen. Nie potrafiłem zareagować, więc po pięciu minutach, widziałem już tylko martwe ciało białej suczki. Mich nadal dyszała wściekła.
Cofnąłem się parę kroków, patrząc na jej zachlapany krwią pysk.
- Klaus - szepnęła. Opamiętałem się, stając w miejscu. Ona podeszła do mnie niepewnie i mnie pocałowała.
*** Wieczorem ***
- Dobra kolacja? - zapytałem, ze śmiechem. Jedliśmy oczywiście niedźwiedzia.
- Przepyszna - mruknęła Mich.
Gdy się najedliśmy, położyliśmy się obok siebie, milcząc.
- Musimy wrócić szybko do sfory - przerwałem ciszę. Mich usiadła.
- Wiem.
Też usiadłem.
- Tylko... - zacząłem. Michelle już chciała powiedzieć "Co?", jednak przerwałem jej pocałunkiem.
A potem... Powiem tylko, że to była najlepsza noc mojego życia.
Michelle? Uuu... =^-^=
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz