W jego oczach widziałam niewyobrażalny ból, ale nie umiałam nic na to
poradzić. Jedyna, co mogłam, to opowiedzieć mu wszystko dokładnie po
kolei, ale to nie była chyba najlepsza pora na to. Wolałam dać mu czas
do ochłonięcia.
- Fero zaufaj mi ten ostatni raz…. Wytłumaczę Ci to, ale na razie nie
mogę. Daj mi trochę czasu… - Powiedziałam szybko, po czym uciekłam
schować się z cieniu. Widziałam jeszcze kontem oko jak Ferro odchodzi.
Nie miałam siły, żeby go zatrzymać, w końcu to dla mnie też był ciężki
dzień. W końcu po raz siódmy zostałam wskrzeszona z martwych.
Postanowiłam jutro z nim porozmawiać. Gdy tak sobie szłam zamyślona o
jutrzejszym dniu, wyskoczył przede mnie Beal.
- Co masz taką smutną minkę ? – Zapytał złośliwie.
- Ty w tej sytuacji nie miałbyś lepszej….
- Ja bym olał cały tan świat żywych i wrócił do mojego królestwa duchów,
a zresztą kiedy masz zamiar mu powiedzieć, że też jesteś demonem ?
- Yyy…. Jutro mu wszystko opowiem… - Przyznałam.
- Po co czekać ? Idź teraz…
- Ale przecież zbliża się zmierzch, a tutaj wciąż są wampiry…
- Myślisz, że tamte worki flaków, będą tak głupie i zaatakują demona ?
- Ale mogą zaatakować Ferro… - Wtrąciłam
- Ah… dobra nie mam ochoty dłużej przebywać w tym świecie i kłócić się z tobą. Mam pomysł…
- Jaki ?
- Jeśli naprawdę chcesz tutaj być, to ok, tylko pamiętaj, że nie jesteś
jedną z nich. Jesteś taka jak ja, a dobrze wiesz, że beze mnie nie
zapanujesz nad demonicznymi zapędami.
- Wiem…. Nie musisz mi tego przypominać. Dobrze pamiętam, jak było ostatnim razem…
- Ok, zatem jak się zdecydujesz, gdzie chcesz zostać, to mi powiedz… ja
idę do portalu do mojego świata… - Powiedział i rozpłynął się w
powietrzu. Po tym wydarzeniu, wciąż nie wiedziałam co zrobić. Z jednej
strony chciałam powiedzieć wszystko Ferro, ale z drugiej bałam się, że
stracę nad sobą panowanie i go skrzywdzę, albo co gorszę zabiję
.Musiałam dobrze nad tym pomyśleć. Wciąż słyszałam w głowie ten okropny
głos, który stawał się coraz głośniejszy i podpowiadał mi tylko jedno… „
Zabij …”. Nie umiem go wciąż uciszyć, więc rozmowa z Ferro może się
okazać jeszcze cięższa, niż podejrzewałam, ale nie mogę mu zabronić
prawdy. Szłam powoli przez ,las, po czym usłyszałam czyjś pisk.
Pobiegłam szybko w ich stronę. Gdy dotarłam na miejsce, to ujrzałam
wampira, który próbował zabić jakiegoś psa. Wtedy, po raz pierwszy
posłuchałam głosu w mojej głowie i rzuciłam się na wampira. Moje oczy
przepełniły się krwią i straciłam nad sobą kontrole. Przewróciłam
wampira na ziemię i przebiłam się pyskiem, przez jego klatkę piersiową.
Wyrwałam mu zębami serce i je rozgniotłam w pysku. Zabiłam potwora, ale
chyba w tym przypadku, to nie tylko wampir był bestią. Zabicie go chyba
mi nie wystarczyło… z wściekłości zaczęłam zdzierać z niego skórę i
łamać po kolei kości. Dopiero, gdy poszłam nad jezioro, zmyć z siebie
krew, to zrozumiałam co ja zrobiłam… Ku mojemu nieszczęściu nad jezioro
przyszedł Ferro. Dobrze, że zdążyłam wcześniej zmyć z siebie krew i nie
widział, że to ja mogłam zabić tamtego wampira.
- Cześć … - Powiedział ponuro.
- Cześć… Yyy… Fero ? Musze Ci coś powiedzieć… - Zaczęłam.
- Ale ja nie chce słuchać… - Wtrącił i powolnym korkiem zaczął się oddalać.
- Czekaj… - Krzyknęłam biegnąc za nim. Złapałam go i przygniotłam do drzew. – Musisz mnie wysłuchać.
- Ok… tylko mnie puść, bo się dusze. – Przyznał ledwo co mówiąc.
- Wybacz… - Zaczęłam.
- No to co chcesz mi powiedzieć ?
- Yyy… to zacznę od początku… No więc jak dobrze wiesz, to już kilka razy zostałam zabita i wskrzeszona, przez Masselina….
- Nom… to już wspominałaś…
- No więc zazwyczaj na reputację demona zazwyczaj trzeba zasłużyć.
- W jaki sposób zasłużyć ? – W jego głosie pojawiła się nutka strachu.
- No w ten brutalny…. Dobra nie czepiajmy się szczegółów. – Dodałam. –
No więc chyba wiesz jak to jest jak inni mają wkurzające nawyki… mój
pierwszy partner Bram był tego doskonałym dowodem. Bram uwielbiał żuć
gumę, nie tyle co żuć, ale strzelać balony… beng…beng…beng…..Beng! No
ale w każdym razie wracam pewnego dnia z polowania do jaskini. Jedyne o
czym marzyłam, to spokój i cisza… no więc wchodzę do jaskini, a Bram co ?
Leży rozłożony na dywanie, pije wino i…. żuje… nie tyle co żuje, ale
strzela te swoje balony. I tak sobie pomyślałam „ A strzel mi tym
balonem jeszcze raz!” i wiesz co ?
- Co ?
- Strzelił… więc wyjęłam wcześniej podwędzony policji pistolet i ja też sobie postrzelałam. – Przyznałam dumna z siebie.
- I co ?
- Zostałam zabita przez kata, pod zarzutem morderstwa… Po moim zabiciu
Massy znów mnie wskrzesił i wysłał tutaj, bo chyba chciał udekorować
ziemię większą ilością trupów. Tylko, że postanowił mi to wcześniejsze
życie z pamięci i tak też zrobił. No wiec moje kolejne życie nie było
lepsze. Tak po około roku poznałam Seely’ego. Mówił, że jest bardzo
samotny, a ja miałam bardzo dużą jaskinię. Więc zamieszkaliśmy razem i
było jak w bajce. Każdego wieczoru robiłam mu Drina i potem jedliśmy
romantyczną kolację… - Zaczęłam.
- Pfff…. – Zrobił się trochę zły.
- Nie przerywaj. No więc nie byłam zadowolona, jak się dowiedziałam, że
mój biedny samotniczek miał dziesięć dodatkowych partnerek. Tego samego
dnia zrobiłam mu specjalnego drinka…. Był zachwycony! Ale… nie
wiedziałam, że miał alergię na arszenik… ups – Uśmiechnęłam się.
- O Boże… - Wtrącił.
- Co ?
- Też go zabiłaś ?
- Nom… ale ja na prawdę nie wiedziałam, że się otruje… - Udawałam niewiniątko.
- I co było dalej ?
- No Massy zrobił to samo co wcześniej i od nowa zaczęłam życie. Tym
razem trwało trochę dłużej niż wcześniejsze. Znów miałam partnera, tylko
jak zwykle źle trafiłam. Pewnego dnia ciachałam kawałki sarny i nagle
wpadł Lasly i zaczął krzyczeć bez powodu, że niby go zdradzam.
Próbowałam go uspokoić… płakałam, prosiłam, ale to było na nic… musiałam
coś zrobić… no to go pociachałam… - Powiedziałam powoli. – W następnym
życiu miałam siostrę Adreye. Razem robiłyśmy sztuczki akrobatyczne.
Jeździłyśmy po całym kraju, a mój kolejny partner Charls podróżował
razem z nami. Punktem kulminacyjnym było dwadzieścia figur
akrobatycznych. Jedna po drugiej. Pewnego dnia zatrzymaliśmy się w małym
uroczym miasteczku. Całą noc świętowaliśmy nasze sukcesy. W pewnym
Momocie poszłam się przewietrzyć na dwór. Gdy wróciłam, zastałam Andreye
i Charls’a, wykonujących figurę dwadzieścia jeden. Tak mnie zamroczyło,
że wciąż nie pamiętam co było dalej. Dopiero, gdy zaczęłam zmywać krew z
łap zorientowałam się, że oni chyba nie żyją… ale nie żałuję tego… mają
za swoje, w końcu zdrada to zdrada i za to musi być kara… Następny to
był Alan… Kochałam go bardziej od innych. Był artystą i wrażliwym
malarzem, ale był z nim mały problem. Każdego wieczoru wychodził z
jaskini i mówił, że idzie odnaleźć siebie… I odnalazł… Julię, Kate, Lily
i John’ego. Rozstaliśmy się z powodu kłótni na temat malarstwa… jego
pociągały akty, a mnie martwa natura… To chyba tyle chciałam Ci
opowiedzieć…
- Ale dlaczego ja jeszcze żyję ? – Zapytał zdezorientowany.
- No bo… byłeś idealny. Nie miałeś tych wad, co oni… - Zaczęłam. – Ale
to już chyba się dla ciebie nie liczy… Żegnaj… - Postanowiłam na
pożegnanie musnąć go w policzek, ale jak już byłam blisko, to Ferro
odwrócił pysk i zamiast na policzek, to trafiłam na jego usta….
Ferraro ? Sory, za długie oczekiwanie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz