Lay lekko mnie przytuliła, co z jednej strony wydawało się dziwne , a z drugiej całkiem przyjemne. Westchnąłem i powiedziałem :
-Teraz ja ci coś pokażę.
Szliśmy nie cały kilometr. Gadaliśmy, śmialiśmy się. W końcu dotarliśmy na miejsce.
-To nici z wycieczki. - Mruknąłem.
-No niestety...-Powiedziała.
Wróciliśmy do domów. Babcia Ace zrobiła mi opatrunek a z Dziadkiem Mashine byłem na spacerze po granicach sfory.
*Rano*
Jak zwykle obudził mnie krzyk 10 szczeniaków. Moja ciocia niedawno je urodziła. Moja mina nie wyrażała zadowolonej. Szybko, nie zauważalnie wybiegłem z jaskini. Wskoczyłem na drzewo i zacząłem ćwiczyć. "Jak to robi Lay?" - pomyślałem. Nagle suczka pojawiła się na drzewie obok.
-Nauczyć cię? - Zapytała.
-Jasne! - Krzyknąłem wesoło.
Lonlay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz