wtorek, 19 maja 2015

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

Pocałowałem ją i przytuliłem. Tak się cieszę że mimo tego że kiedyś mnie zostawiła teraz tak nie jest...
- Kocham cię... -szepnąłem.
- Ja ciebie... też...- odszeptała. 
 Od razu po tym jak się zgodziła zza pleców wyjąłem. 








Włożyłem obróżkę na jej szyję i przytuliłem ją jeszcze raz. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. To znowu tata. Qet chciała ponownie wskoczyć w krzaki ale ja ją zatrzymałem. Chciała mnie ugryźć ale bała się gdyż Mashi wszystko widział. Czekałem aż podejdzie bliżej.
- Cześć, tato.- powiedziałem całkiem poważnie.
- Co ty tu robisz z tą morderczynią?!- krzyknął.
- Jaką morderczynią?!- zdziwiłem się.
- Nie powiedziała ci?- był nadal wściekły.- To niech lepiej zaraz to zrobi.
- Dobra ale najpierw muszę cię o czymś powiadomić.- przerwałem mu.
- Słucham.- powiedział niecierpliwie.
- Zaręczyłem się Qetsiyah i chcemy mieć ślub.- wypowiedziałem się bez żadnego niepokoju.
- Oszalałeś?!- zdenerwował się.- Nigdy!
- Tato!- zacząłem krzyczeń równie głośno.- Nie jestem już takim szczeniakiem jak ci się wydaję i mam prawo do własnego życia! Nie wiem po co wogle się o to pytam jak mam prawo do samodzielności. 
Rzuciłem, złapałem Qet za łapę i oddaliłem się od ojca. Zabrałem ją z dala od niego i powiedziałem.
- Nie martw się. Widzę że jesteś spłoszona... Ja nie myślę że jesteś morderczynią.- pocałowałem ją i uspakajałem ją.
- Ale nawet nie wiesz czemu twój ojciec mnie tak nazwał...- szepnęła.
- Czemu?

Qetsiyah?

Brak komentarzy: