- Ok – powiedział pies.
- To jak mi pomożesz? – spytałam zaciekawiona.
- Najpierw ocenimy twoje możliwości – rzekł.
- Niby jak? Spotkamy się z Abby? – zapytałam ironicznie. Pies pokiwał głową.
- Coooo? Nigdy! – krzyknęłam.
*10 minut później*
Super. Jak mogłam się na to zgodzić? Gdy w końcu znaleźliśmy
Abstynencję, miałam ochotę ją rozszarpać. Zanim Vegas coś powiedział,
rzuciłam się na nią. Po kilku jego okrzykach, przestałam. Ab uciekała,
gdzie pieprz rośnie, a ja (co było bardzo niezwykłe) przytuliłam psa.
- Już nie chcę być taka okropna – wyszeptałam.
Veggie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz