środa, 20 maja 2015

Od Vincenta

Przechadzałem się ulicami miasta...Jak zwykle ludzie rzucali mi jakieś suche bułki. Już się do tego przyzwyczaiłem. Nagle na środku chodnika pojawił się czarny kocur. Wpatrzyłem się w niego, a ten przebiegł mi drogę. No nie! Zaraz go dorwę! Zbiegłem z chodnika i dałem trzy susy przez ulicę. Zapatrzyłem się na auto i oberwałem. Szybko wstałem i doczłapałem się do pobliskiego parku. Tam położyłem się pod drzewem i zasnąłem. Z tego co pamiętam, obudziłem się w przytulnym domu. Białe dywany...Obroża na szyi...Odetchnąłem z ulgą. Podniosłem się z kanapy i podreptałem do kuchni. Na szczęście była tam miska z wodą i...Och...Marzenie! Kiełbasa!!! Od razu złapałem za jedno pętko. Ze smakiem zjadłem wszystko co mi dali. Z łazienki słychać było odgłosy jakiegoś mężczyzny.
-Hubert! Hubert piesku chodź do mnie!
Przekręciłem łeb i obojętnie podszedłem do pokoju . Tam przy wannie stał (niby) mój pan. Zdjął mi obrożę i wrzucił do tego pojemnika z wodą. Usiadłem i popatrzyłem się na niego. Ugryźć czy nie...Nie jestem potworem, ale myjąc mnie nic nie zdziała. No dobra...Dam się wykąpać, raz w życiu. Nie chce żeby nade mną muchy latały. Posłusznie usiadłem w wannie. Ten zaczął mnie namydlać itp. A po wszystkim znowu dał mi jedzenia i wypuścił do.....Ogrodu?! Był tak wielki...Tylko marzyć!!! Z basenem...I w płocie dziura. Obejrzałem się za siebie i szybko przelazłem pod płotem. Od razu moim oczom ukazał się las. Rozejrzałem się troszkę i ruszyłem ścieżką. Było cudnie. Najlepszy dzień w życiu! Biegłem spokojnie powoli poznając teren. Uśmiechnąłem się do siebie i wpadłem na drzewo. Zauważyłem, że właśnie koniec lasu. Zdziwiło mnie to odrobinkę i wybiegłem na polanę. Była tam rzeczka. Dużo kwiatków i króliki. Nagle coś od tyłu na mnie skoczyło i przewróciło na plecy. Słońce świeciło mi w oczy, więc zerknąłem jednym.
-Masz powód aby na mnie skakać?! - Warknąłem.
-O, piesek domowy. - Zaśmiał się.
-A ty niby wilk co?
-Nie, jestem dzikim psem. - Zszedł/zeszła ze mnie.
-Aha, a ja batmanem. - Położyłem uszy po sobie.
-Hihi. To ja będę...Sarną!
-A ja sobą...Vincent. -Lekko się uśmiechnąłem.
-To z jakiego domu uciekłeś psinko?
-Nie jestem psinką. Złapali mnie i zabrali do domu. Wykąpali i dali obrożę z napisem....-Nie dokończyłem. - A ty może się przedstawisz ?

Ktosiu? Dobrze zaczęte

Brak komentarzy: