Po straszliwym bólu i męczarniach, udało mi się urodzić czwórkę pięknych
szczeniąt. Jestem tak szczęśliwa! Indiana też. Chodzi często na
polowania, pomaga mi, opiekuję się małymi, a ja w tym czasie ucinam
sobie drzemkę, bo jednak praca mamy to trudne i męczące zadanie. Jednak
Indy nie narzeka, tylko cieszy się ze szczeniąt, tak jak ja. A
szczeniaczki są bardzo ruchliwe i lubią psoty. Muszę rozwiązywać
konflikty kilkudniowych maluchów. Ale czuję się… wolna. I bardzo, bardzo
szczęśliwa.
* 3 godziny później *
Drzemałam sobie cichutko. Indy był jeszcze na polowaniu. Dzieci
przyrzekły, że będą grzeczne i w skupieniu ostrzyły sobie ząbki na
jakimś patyku. Było tak spokojnie, że to nie mogło trwać długo. Obudziły
mnie piski Aurory. Wstałam i podeszłam do szczeniaków.
- Harrison, puść siostrę – powiedziałam, widząc jak szczeniak szarpie Aurę za ucho.
- Ale mamo, ona mi popsuła budowlę! – jęknął, pokazując różne patyczki porozrzucane po pokoju.
- Aurora… - zaczęłam groźnie, ale ona zaczęła płakać i wychlipała:
- Har mnie przezywał!
Westchnęłam. Nie dziwne, że Honey prawie cały czas jest poza domem i
włóczy się gdzieś z innymi szczeniakami. A ma dopiero trzy miesiące!
Nagle do jaskini wszedł Indiana, ciągnąc za sobą dorodnego jelenia.
Zerknął na mnie i na dzieci.
- Co się stało? – spytał. Bez słowa wstałam, podeszłam do niego i go przytuliłam.
Indiana ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz