Po tak wyczerpującej wyprawie usiadłem na brzegu i piłem wodę. Rozglądałem się wkoło. Tyle tu zieleni. Tak pięknie. Położyłem się i wpatrywałem w korony wiekowych drzew. Prawie zasnąłem, gdy nagle usłyszałem słaby pisk. Od razu wstałem i zacząłem iść w stronę odgłosu. Nic nie widziałem. Nie wiem skąd mógł dolegać. Po chwili usłyszałem go jeszcze raz, tym razem wyraźniej. Obróciłem się i zobaczyłem małego tygryska. Podbiegłem do niego zatroskany. Miał spętaną łapę. Wyglądał na wycieńczonego. Pewnie już tutaj długo tak siedział. Musiałem go za wszelką cenę uwolnić. Mocowałem się z pułapką. Nie chciała puścić. Byłem zmęczony, ale nie dawałem za wygraną. Spróbowałem jeszcze raz, najmocniej jak potrafiłem i nareszcie tygrysiątko było wolne. Kiedy tylko je wypuściłem opadło słabo na ziemię. Musiałem ją
* Po 45 minutach *
Byłem na miejscu. Wbiegłem do jaskini Omegi.
- Omega, Omega! - krzyczałem. - Mam rannego.
Suczka szybko wbiegła i przeraziła się.
- Jest źle - powiedziała. - Kociak jest wycieńczony i ranny w łapę.
- Ale wyleczysz ją? - dopytywałem przerażony.
- Tak. Bynajmniej spróbuję. Na razie tutaj nie przychodź. Możesz ją odwiedzić za 10 dni.
Wyszedłem przygnębiony z jaskini lekarki. Tak mi szkoda tego malucha. Wyczerpany zarówno psychicznie jaki i fizycznie zasnąłem.
* 10 dni później *
Przyszedłem punktualnie do Omegi. Od razu się uśmiechnąłem kiedy moja Laila już sama chodziła i wyraźnie lepiej się czuła. Przytuliłem ją a ona pomruczała z radości. Zacząłem traktować tygryska jak moje własne szczenię.
- Uratowałam ją - powiedziała. - Możesz ją zabrać.
Tak się cieszyłem, że uściskałem nawet Omegę i wyszedłem.
- Teraz zamieszkasz ze mną mała. W mojej jaskini - powiedziałem do tygryska i pogłaskałem ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz