piątek, 8 maja 2015

Od Mashine- ,,Ostateczne starcie'' cz.4

Walczyłem zacięcie z każdym wrogiem który na mnie napadał. A mało ich nie było. Wszędzie była krew, zwłoki psów i wilków i kości. Ja też byłem cały czerwony a pod łapami czułem krew po innych sforzanach. Wbiłem się w tłum psów i walczyłem. Nie miałem nawet jak sprawdzić ile zostało przeciwników. Wiedziałem że kilku zostało bo dostałem łapą po plecach... Upadłem na ziemię a oczy same mi się zamknęły....


*po obudzeniu*



Powoli się podniosłem a dookoła mnie stała cała sfora. Wszystko mnie bolało... Nie wiedziałem o co chodzi... Nikt nie walczył z przeciwnikami. Nikt się nie cieszył ani nie smucił. Wszyscy stali poważni patrząc głową w górę. Cicho szeptali jakąś modlitwę. Jeszcze nie zauważyli że wstałem więc powiedziałem...
- Co się dzieje?- szepnąłem.
Wszyscy wtem spojrzeli się na mnie i na ich twarzach zawitał uśmiech i szczęście. Wszędzie tylko było słychać ,, Mashine!!!''. Ace podbiegła do mnie i pocałowała mnie mocno.
- Myśleliśmy że nie żyjesz...- przytuliła mnie.
- Żyję ale co z walką?!- niecierpliwiłem się.
- Jak to co?!- zaśmiała się.- WYGRALIŚMY!!!
Nie dowierzałem co wpadło mi właśnie do ucha. My?! Wygrać?! Z takimi potworami? Rozejrzałem się jeszcze. Z Watahy Zaćmienia Księżyca nie zostało niestety nic... Z pozostałych sfór aż tak dużo nie ucierpiało. Ale skakałem szczęśliwy. Ucałowałem moje dzieci i na szczęście wszyscy przeżyli...
- Uwaga!- krzyczałem.- Sfora Psiego Uśmiechu wygrała!!! Te wstrętne wampiry przegrały i więcej tu nie wrócą!!!
Wszyscy skakali ze szczęścia i biegali na miejscu walki.

THE END


Brak komentarzy: