- Nie mogę - powiedziałam.
White był zrozpaczony. Było mi go szkoda.
- Ale. Ale jak to? - krzyknął ze zdziwieniem.
- Traktuję Ciebie na razie jako przyjaciela. Może w przyszłości to się zmieni - objęłam go łapą, ale się odsunął. Spojrzałam na niego. - Oj, nie rób scen.
- Nie robię! - krzyknął. - Po prostu jestem zły.
Spojrzałam się w niebo. Było takie radosne.
Szłam w stronę swojego domu. Jak po chwili spostrzegłam, mój kompan też. Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Usiadłam na chwilę i spojrzałam na niego z ukosa. Nadal był przygnębiony. Musiałam coś wymyślić.
- Whi, to do jutra?
White ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz