środa, 6 maja 2015

Od Coco - CD opowiadania Damona

- No nie - uśmiechnęłam się. - Nie było źle. Idziemy spać dalej?
- Tak. Jestem trochę zmęczony - powiedział.
Weszliśmy z powrotem do naszego szałasu i szybko zasnęliśmy.

* Następnego dnia *

Kiedy obudziłam się Damona nie było przy mnie. Pewnie gdzieś wyszedł. Wstałam powoli jeszcze niewyspana po wczorajszej nocy. Miejmy nadzieję, że jaguar nie wróci. Jak się spodziewałam mój narzeczony coś szukał w błotnistej ziemi. Podeszłam do niego.
- Co tam robisz? - spytałam.
- Szukam wyjścia z naszej sytuacji. Jeszcze go nie mam.
- Ja coś chyba wymyśliłam. Chodź za mną.
Podeszliśmy do ogromnego drzewa. Gałęzie miało rozłożone jak schodki - było idealne do wchodzenia.



- Jak zauważyłam, jest to najwyższe drzew w tym lesie. Możemy wejść na jego szczyt i zorientować się gdzie jesteśmy - powiedziałam podekscytowana.
- Świetny pomysł. Panie przodem - uśmiechnął się do mnie olśniewająco. Cały Damon.
Wspinaczka okazała się znacznie dłuższa niż na początku zamierzałam, ale po jakimś czasie byliśmy na górze. Nie obyło się oczywiście bez kilku zadrapań i siniaków, ale i tak warto.
- Musimy iść na północ - powiedział Damon. - Ciągle przed siebie. Potem czeka nas wybawienie.
Uścisnęłam go a on mnie pocałował.
- Jak wrócimy do Sfory, to kiedy odbędzie się nasz ślub?

Damon ?

Brak komentarzy: