Przewróciłem oczami i ruszyłem kulejąc za suczką.
-Już nic nie pomoże. Zrozum. - Powiedziałem. Shairen szła dalej w ciszy.
Wchodząc do szpitala, słyszałem różne głosy. O tym różowym szaliku, o
mojej łapie która była.. W sumie jej nie było. Alana podbiegła do mnie
wystraszona.
-CO CI JEST? DLACZEGO NIE PRZYSZEDŁEŚ WCZEŚNIEJ? - Krzyczała.
Miałem ją gdzieś. Spojrzałem się na Shairen z irytowaniem.
-Zostaniesz tu. - Powiedziała Alana. - Wyjdziesz za.. Jakiś tydzień? Miesiąc?
-Nieeeee... - Jęczałem. - Wolę u siebie.
-Nie. Z tego co wiem, w domu śpisz na gołej podłodze. A tak nie może być.
Spojrzałem się na Shairen.
-HELP. - Szepnąłem spoglądając na nią kątem oka.
Shairen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz