sobota, 13 lutego 2016

Nowy szczeniak!

Imię : Castiel
Ksywka : Cas
Rasa : mieszaniec
Wiek : ok. 4 miesiące
Płeć : pies
Rodzina :
~przybrany ojciec - Loki
~biologiczna matka - Margot
~biologiczny ojciec - nieznany
~rodzeństwo - Arya, Mason 
Zakochany : Jeszcze nikogo nie poznał.
Charakter : Na pierwszy rzut oka wesoły piesek. Nie, wcale nie wesoły. Miał ciężkie dzieciństwo, które ukształtowało już nieco jego osobowość. Uważa, że inne psy są głupie, więc stara się po prostu je omijać. Próbuje pozbyć się odruchów i uczy się, jak skutecznie opanowywać emocje.
Historia :
       Był sierotą. Niekochany przez matkę, porzucony przez ojca, który nawet nie wie o jego istnieniu. Margot, rodowodowa suczka, zaszła w ciążę z pierwszym lepszym przybłędą z powodu niedopilnowania przez właścicieli już przy pierwszej cieczce. Opiekunowie chcieli usunąć szczenięta, lecz weterynarz kategorycznie odmówił, twierdząc, że takie sytuacje czasem się zdarzają, a jako że życie suki nie było zagrożone, nie miał podstaw do wykonania zabiegu. Szczenięta, jak to bywa w pierwszym miocie, w większości zdechły. Przetrwał tylko Cas, Mason i Arya. Wiecznie głodni, spragnieni miłości oraz odrobiny uwagi ze strony Margot, przeżywali trudne chwile. Suczka była zbyt młoda na szczeniaki, przez co nie odczuwała instynktu macierzyńskiego, a szczeniaki traktowała jak rywali w zdobywaniu pożywienia. Czasem zdarzało się, że rzuciła się na któreś ze swoich dzieci pod byle pretekstem. Szybko nauczyli się, że nie znajdą schronienia w ciepłych ramionach matki, więc szukali chociaż odrobiny czułości ze strony ludzi. Dwunożne istoty, co prawda dbały o nie, ale z powodu braku czasu, rzadko z nimi przebywali.
       Arya i Mason trzymali się razem. Nie słuchali się nikogo, pchali się tam, gdzie nie powinni i przeżywali przygody, o jakich Cas mógł tylko pomarzyć. Nie ciągnęło go do tych wszystkich szczeniackich zajęć. Zawsze pokornie robił, co powiedzieli mu właściciele, starał się być dobry nawet dla matki, czym narażał się u swojego rodzeństwa. Mimo wszystkich zasług, to jemu zawsze obrywało się za ich wybryki. Cas nie potrafił cieszyć się na widok pana wracającego z pracy do domu, ani też nie miał zamiaru uczyć się wszystkich sztuczek, przekazywanych przez panią. Robienie z siebie pajaca uznawał za największą karę, jaką karmiciele mogli wymyślić. Jeśli chodzi o komendy, to Arya zyskiwała szczególne względy domowników. Niezwykle ruchliwa suczka wykonywała każde polecenie w okamgnieniu, zawsze z zapałem i nawet dwadzieścia razy na dzień. Mason starał się ją naśladować, ale niestety, przez wrodzoną niezdarność, nie mógł się z nią równać.
       Minęły miesiące zanim szczeniak zdał sobie sprawę, że dalsze życie w takich warunkach nie na najmniejszego sensu i kolejne, wypełnione bólem, tygodnie, nim nadarzyła się okazja, by uciec. Otóż, pewnego dnia, Cas zmuszony został do wizyty u weterynarza. Oficjalna wersja głosiła, że pies źle się czuje, ponieważ jemu jako jedynemu nie zostały podane szczepienia ochronne, więc, według błyskotliwych właścicieli, złapał jakąś chorobę. Prawda natomiast przedstawiała się tak, że Mason, niezadowolony z powodu ciągłego towarzystwa brata, który uznawany był za aspołecznego psa i pośmiewisko całego osiedla, w przypływie nagłej złości, dosypał mu do jedzenia jeden z granulatów, znalezionych na tarasie. Właściciel, z którym psiak został wysłany do lekarza, nie był w formie po całonocnej libacji, więc nie pilnował zbytnio szczeniaka, który szybko znalazł sposób, aby odczepić smycz.
       Castiel błąkał się po ulicach miasteczka przez dobre dwie godziny, zwiedzając i starając się znaleźć ciekawe zajęcie. Dopiero w parku wpadł na genialny pomysł. Na jednej z drewnianych ławek siedziała mała dziewczynka z tornistrem, uporczywie pisząc coś na kartce. Cas nieśmiało podszedł bliżej, a kiedy dziecko uśmiechnęło się w jego stronę, zupełnie przestał się go obawiać. Przednimi łapami stanął na belce i uważnie przyglądał się koślawo odwzorowywanym przez dziewczynkę literom. Ta z kolei zaczęła mu tłumaczyć co one oznaczają oraz jak bardzo przydatne jest ich odczytywanie. Szczeniak postanowił nauczyć się czytać, więc chwycił kartkę i pędem rzucił się do ucieczki. Prawie wpadł pod ciężarówkę, ale biegł dalej, pokonując kolejne przecznice, aż został zatrzymany Lokiego, który z czasem stał się jego przybranym ojcem i zaprowadził do sfory.
Kontakt : snaraluch

Brak komentarzy: