Bitter wstał dzisiaj nieco później, niż zazwyczaj. Złapał się za szyję,
czując, że ma potwornie sucho w gardle. Ból głowy całkowicie go
przeszył; nie był w stanie tak normalnie funkcjonować. Zeskoczył z
łóżka, uderzając się przy tym w tylną łapę. Nie miał pojęcia, dlaczego
jest taki otumaniony, ale nie miał najmniejszej ochoty na zdobycie
takiej wiedzy. Szedł tylko powolnie w stronę Zielonego, a raczej
teraźniejszego Białego Zagajnika. Cały czas błąkał się po tych samych
terenach, krążąc w kółko. Nie potrafił niczego zrobić dobrze, a cały
pysk pulsował potężnym bólem. Podniósł wysoko łeb, obserwując, jak
czarne sylwetki siadają leniwie na wysokich sosnach, wydając przy tej
czynności okropne, głośne wrzaski. Podniósł kilka szyszek, które leżały
nieopodal i wetknął je w wielkie, obrośnięte sierścią uszy.. Zaraz,
zaraz. Te uszy wcale nie były obrośnięte sierścią, tak, jak powinny.
Wtem Bitter poczuł, jak opuszki jego łap przejeżdżają po nagiej skórze.
Podbiegł szybko do najbliższego zbiornika wodnego, na którym lód powoli
się kruszył. Łapą odłamał niewielki fragment i poczekał, aż każda obręcz
zniknie. Widział siebie, tylko w nieco innej odmianie. W odmianie bez
długiej, lśniącej sierści, która była zamieniona na wycięte z niej
wzorki, które nawet nie przypominały dziecięcych bohomazów.
- Cholera. - warknął, unosząc kąciki warg.
Nie
miał pojęcia, co się stało, dlatego też wrócił do własnej jaskini, by
lepiej przyjrzeć się wzorom na ciele, które zostały pozbawione sierści.
Stanął tuż przed ogromnym odłamkiem szkła, który miał imitować lustro.
Łapą przejechał po miejscach, w których nie ujrzał futra. Rozejrzał się
nerwowo po mieszkaniu, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Jego
wzrok utkwił w białej osłonce, na której lśnił bladożółty krem. Sweet
wiedział, co się stało - został celowo oskubany z sierści, niczym
pierdo*ona kura.
Locked? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz