poniedziałek, 29 lutego 2016

Od Shairen - C.D opowiadania Shasty

 Odwróciłam się w stronę psa. Zmierzyłam go wzrokiem, a do moich oczu powoli napływały łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, że stoję tuż przy nim, przed chwilą go przytuliłam. Dostałam wiadomość, że zginął w wojnie; przez nią o mało i ja bym nie zginęła. Stałam nieruchomo przez kilka minut, spoglądając z kamiennym wyrazem pyska na Shastę. Uczucia, które wówczas mi towarzyszyły nie były do opisania. Nie dało się ich dobrać do żadnej z konkretnych grup. Kiedy pies lekko się cofnął, po moich policzkach zaczęły płynąć pojedyncze krople, które zwilżały moją puszystą sierść. Właściwie, nie miałam najmniejszego powodu do płaczu, jednak miałam wrażenie, że jest to jedna z chwil, w których nawet powinnam się rozpłakać. Nie wiedziałam, dlaczego tak było, ale nawet nie chciałam o tym wiedzieć. Wzięłam głęboki wdech i wydęłam nozdrza. Przetarłam łapą wilgotne miejsca na moim pysku i po raz ostatni spojrzałam na Shastę, aby upewnić się, że nie jest imitacją prawdziwego psa, którego widziałam kilka miesięcy temu. Szeroko się uśmiechnęłam i przymrużyłam oczy. Skinęłam łbem.
- Pewnie. - odpowiedziałam wreszcie. - Możemy, a nawet musimy gdzieś iść!
Samiec milczał, a kąciki jego warg mimowolnie się podniosły. Mimo chęci do spaceru nikt nie chciał wyjść z mojej jaskini; zapewne braliśmy pod uwagę to, jaki okropny mróz panuje na zewnątrz. Cofnęłam się o kilka kroków i odwróciłam w stronę starych kredensów. Wyciągnęłam z nich parę szalików.
- To dla Ciebie. - oznajmiłam, podając mu różowy przedmiot. - Jest.. bardziej męski, zdecydowanie.
- Może masz rację - przyznał, owijając się w wełniany szalik.
Gdy jego przedmiot spadł na zimny śnieg, od razu zwróciłam uwagę na jego pokiereszowaną łapę. Sama go podniosłam i owinęłam wokół szyi Shasty, tym razem trochę mocniej. Cicho westchnęłam, kiedy i mój limonkowy szal zaczął się przekręcać. Pierwszym pytaniem, jakie usłyszałam na wstępie było "Gdzie idziemy".
- Najpierw idziemy do medyka. - powiedziałam łagodnie, nadal z ukosa obserwując jego kończynę.
- Nie ch..
- Idziemy. - powtórzyłam, teraz już bardzo stanowczo.
Shasta? x)

Brak komentarzy: