sobota, 6 grudnia 2014

Od Rocky'ego

Spotkałem wilka,wielkiego wilka.Stał tuż przede mną więc schowałem się za pobliski głaz.Krew wraz ze śliną kapała mu z pyska.
-Ciekawe co zaatakował?-pomyślałem.
Okrążyłem go i stanąłem tak żeby mnie nie zauważył.Chciałem zobaczyć tego nieszczęśnika,który prawdopodobnie już nie żył.To co zauważyłem...nie spodziewałem się tego .Na ziemi leżał Stanley.Nie znałem go zbyt dobrze -prawie wcale.Ale w końcu jest z naszej sfory,jest jednym z nas więc postanowiłem go uratować.Zakradłem się po cichu do niego.Po chwili zauważyłem że wilk gdzieś się rozgląda.Chwyciłem więc psa,a z racji tego że jest ode mnie lżejszy"zarzuciłem"go sobie na plecy.Kiedy znaleźliśmy się nareszcie na bezpiecznych terenach sfory położyłem go na trawie.
-Cześć Stan-rzuciłem w pól uśmiechu odsłaniając wszystkie zęby -co ty tam do cholery robiłeś z tym wilkiem?!

Stanley?

Brak komentarzy: