Chcę przeżyć przygodę! Tak jak Qu założyła tą swoją paczkę. Nie ma to sensu ale należy do niej Qetsiyach więc nawet może być. Ale mi nie chodzi o coś takiego! Coś wielkiego! Wyjazd gdzieś...
***
Z samego rana a nawet jeszcze wcześniej wymknąłem cicho z jaskini. Na pożegnanie przytuliłem rodzeństwo i pocałowałem obojga rodziców w czoło. Pobiegłem przez las potem przez łąki. Wdrapywałem się na góry i zjeżdżałem z nich jak na desce. W końcu zauważyłem coś do czego dążyłem. Szosa!!! Zbiegłem powoli. Skryłem się w krzewach tuż przy drodze. Czekałem na właściwy moment. W końcu... HOP!!! I siedziałem już w środku jakiejś ciężarówki której drzwi były uchylone ze względu na towar w nim schowany. Nie żałuje że trafiłem właśnie do tej maszyny. Przewoziła do Nowego York'u towar do sklepu zoologicznego. Było tam pełno smakołyków, karm, zabawek! Normalnie poczułem się jak w raju! Przez całą podróż jadłem, bawiłem się i spałem. W końcu przez okno wdzierały się jakieś tajemnicze, kolorowe światła. Na dachu były drzwiczki dzięki czym wszedłem na dach. Po raz pierwszy widziałem coś tak pięknego i magicznego! Na domach były pozawieszane lampki różnego rodzaju. Na słupach ozdoby. A te choinki... O tym już chyba każdy wie... Gdy ciężarówka zatrzymała się w korku jak to bywa w Nowym York'u wyskoczyłem. Robiło się już ciemno chciałem więc znaleźć jakieś schronienie na nocleg. Zauważyłem małą dziurę w jednym z opuszczonych sklepów. Było tam dość przytulnie. Ułożyłem miękko stare gazety i klapnąłem zmęczony. W środku nocy obudziły mnie jakieś szczeki:
- Co ty tu robisz?!- krzyknął jakiś potężny pies.
- Ja?...-zdziwiłem się lekko.- No leżę jak widać...
- To nasza miejscówka.- uspokoił się nieco inny.
- Oj sorka...- smutnąłem.- Jestem tu chwilowo i nie mam schronienia...
- Możesz tu zostać.- powiedział najstarszy.- Nie będziemy ci bronić...
Ich trójka była bezpańska. Widać było że mieszkały w tym sklepie.
- A jak się nazywacie?-zapytałem jak już się ułożyli obok mnie.
- Ja jestem Farquar.- powiedział ten jasny.
- Denger.- powiedział rudawy.
- Ja nazywam się Szeryf.- powiedział czarny.- A ty?
- Ja jestem Ferraro, ale możecie mi mówić Ferro.- odpowiedziałem im.
- Spoko.- powiedział Farquar.- A skąd ty wo gule jesteś?!
- Echhh...- westchnąłem.- To daleko stąd. Sfora Psiego Uśmiechu. Jestem tam Alfą.
- Co?!- powiedział zdziwiony Denger.- Coś młody jesteś.
- Tak.- zaśmiałem się.- Bo mój tata jest Alfą ale ja tak jakby też...
- Dobra chodźcie już spać...- ziewnął Szeryf.
Poszliśmy spać. Z rana już wszyscy oprócz mnie wstali i właśnie wracali z podwórka. Poszli na koniec sklepu i zawołali mnie. Poszedłem zobaczyłem ich siedzących w kręgu przed niby stołem zrobionym z kartonowych pudełek. Każdy miał jakąś zdobycz.
- A ty co masz?!-zapytali patrząc że przyszedłem bez niczego.
- Ja też mam coś przynieść?!-zdziwiony powiedziałem.
- No jasne!!!- powiedział starszy.- Chyba musisz coś jeść.
Pobiegłem na zewnątrz. Z kąd oni wzieli te wszystkie smakołyki. Oczywiście mój nos mi pomógł! Zaprowadził mnie do dziwnego kontenera w którym były resztki jedzenia. Bingooo!!! Ucieszony wziąłem pare najsmaczniejszych rzeczy i pognałem do sklepu. Nadal czekali na mnie głodni.
- Jestem, jestem!... Ehhh...-zdyszałem się.
- No nieźle...- powiedział jeden z nich.
Zaczęliśmy wszyscy jeść nasze zdobycze. Po jedzeniu wyszliśmy na spacer. Nagle Szeryf szczeknął głośno i na ten znak Denger i Farquar pobiegli za nim. Ja stałem i nie wiedziałem o co chodzi. Tylko ten wrzask pomógł mi się zorientować:
- Ferraro szybko!!! Biegnij do sklepu!!!
Na ten znak zacząłem wiać. W sklepie zapytałem o co chodzi.
- To był hycel!-powiedział Far.
- Kto to taki ten ,,Hycel,,?!-zapytałem wtajemniczony.
- To taki pan co łapie psy i zamyka je w klatkach!
- Uuuu... To dobrze że nas nie złapał.- ulżyło mi. Lecz chyba nie na długo.
Usłyszeliśmy dobijanie się do drzwi. To on!!! Widział jak wchodziliśmy do sklepu. W końcu udało mu się wyważyć drzwi i zabrał nas do worka. Kiedy wyszliśmy byliśmy już w klatce. Siedzieliśmy tu już przez pare dni i moja cierpliwość się skończyła. Zacząłem wyć! Nagle w oknie zauważyłem ptaka.
- Hej hej ty!...- szepnąłem.
- Co chcesz?...- podleciał do mnie i się zapytał.
- Skołujesz mi kartkę i ołówek czy coś?- błagałem.
- No jasne!- poleciał i zaraz był z powrotem z narzędziami.
- Dobra dzięki!- powiedziałem.- A więc tak...
Wziąłem ołówek w zęby i... i? I?! Ja nie umiem pisać!!!
- Ja umiem!!! -powiedział Szeryf.
Zacznij pisać ja dyktuję!
Kochani! Pomocy! Jestem w Nowym York'u! W bardzo znanym schronisku! Musicie mi pomóc! Nie wyjdę z tąd sam. Jak popytacie tam psów dowiecie się gdzie jest to schronisko! Pomocy!!! Czekam!!!
~Ferraro
POMOCY!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz