niedziela, 21 grudnia 2014

Od Ferraro

Chcę przeżyć przygodę! Tak jak Qu założyła tą swoją paczkę. Nie ma to sensu ale należy do niej Qetsiyach więc nawet może być. Ale mi nie chodzi o coś takiego! Coś wielkiego! Wyjazd gdzieś...

***
Z samego rana a nawet jeszcze wcześniej wymknąłem cicho z jaskini. Na pożegnanie przytuliłem rodzeństwo i pocałowałem obojga rodziców w czoło. Pobiegłem przez las potem przez łąki. Wdrapywałem się na góry i zjeżdżałem z nich jak na desce. W końcu zauważyłem coś do czego dążyłem. Szosa!!! Zbiegłem powoli. Skryłem się w krzewach tuż przy drodze. Czekałem na właściwy moment. W końcu... HOP!!! I siedziałem już w środku jakiejś ciężarówki której drzwi były uchylone ze względu na towar w nim schowany. Nie żałuje że trafiłem właśnie do tej maszyny. Przewoziła do Nowego York'u towar do sklepu zoologicznego. Było tam pełno smakołyków, karm, zabawek! Normalnie poczułem się jak w raju! Przez całą podróż jadłem, bawiłem się i spałem. W końcu przez okno wdzierały się jakieś tajemnicze, kolorowe światła. Na dachu były drzwiczki dzięki czym wszedłem na dach. Po raz pierwszy widziałem coś tak pięknego i magicznego! Na domach były pozawieszane lampki różnego rodzaju. Na słupach ozdoby. A te choinki... O tym już chyba każdy wie... Gdy ciężarówka zatrzymała się w korku jak to bywa w Nowym York'u wyskoczyłem. Robiło się już ciemno chciałem więc znaleźć jakieś schronienie na nocleg. Zauważyłem małą dziurę w jednym z opuszczonych sklepów. Było tam dość przytulnie. Ułożyłem miękko stare gazety i klapnąłem zmęczony. W środku nocy obudziły mnie jakieś szczeki:
- Co ty tu robisz?!- krzyknął jakiś potężny pies.
- Ja?...-zdziwiłem się lekko.- No leżę jak widać...
- To nasza miejscówka.- uspokoił się nieco inny.
- Oj sorka...- smutnąłem.- Jestem tu chwilowo i nie mam schronienia...
- Możesz tu zostać.- powiedział najstarszy.- Nie będziemy ci bronić...
Ich trójka była bezpańska. Widać było że mieszkały w tym sklepie.

- A jak się nazywacie?-zapytałem jak już się ułożyli obok mnie.
- Ja jestem Farquar.- powiedział ten jasny.
- Denger.- powiedział rudawy.
- Ja nazywam się Szeryf.- powiedział czarny.- A ty?
- Ja jestem Ferraro, ale możecie mi mówić Ferro.- odpowiedziałem im.
- Spoko.- powiedział Farquar.- A skąd ty wo gule jesteś?!
- Echhh...- westchnąłem.- To daleko stąd. Sfora Psiego Uśmiechu. Jestem tam Alfą.
- Co?!- powiedział zdziwiony Denger.- Coś młody jesteś.
- Tak.-  zaśmiałem się.- Bo mój tata jest Alfą ale ja tak jakby też...
- Dobra chodźcie już spać...- ziewnął Szeryf.
Poszliśmy spać. Z rana już wszyscy oprócz mnie wstali i właśnie wracali z podwórka. Poszli na koniec sklepu i zawołali mnie. Poszedłem zobaczyłem ich siedzących w kręgu przed niby stołem zrobionym z kartonowych pudełek. Każdy miał jakąś zdobycz.
- A ty co masz?!-zapytali patrząc że przyszedłem bez niczego.
- Ja też mam coś przynieść?!-zdziwiony powiedziałem.
- No jasne!!!- powiedział starszy.- Chyba musisz coś jeść.
Pobiegłem na zewnątrz. Z kąd oni wzieli te wszystkie smakołyki. Oczywiście mój nos mi pomógł! Zaprowadził mnie do dziwnego kontenera w którym były resztki jedzenia. Bingooo!!! Ucieszony wziąłem pare najsmaczniejszych rzeczy i pognałem do sklepu. Nadal czekali na mnie głodni.
- Jestem, jestem!... Ehhh...-zdyszałem się.
- No nieźle...- powiedział jeden z nich.
Zaczęliśmy wszyscy jeść nasze zdobycze. Po jedzeniu wyszliśmy na spacer. Nagle Szeryf szczeknął głośno i na ten znak Denger i Farquar pobiegli za nim. Ja stałem i nie wiedziałem o co chodzi. Tylko ten wrzask pomógł mi się zorientować:
- Ferraro szybko!!! Biegnij do sklepu!!!
Na ten znak zacząłem wiać. W sklepie zapytałem o co chodzi.
- To był hycel!-powiedział Far.
- Kto to taki ten ,,Hycel,,?!-zapytałem wtajemniczony.
- To taki pan co łapie psy i zamyka je w klatkach!
- Uuuu... To dobrze że nas nie złapał.- ulżyło mi. Lecz chyba nie na długo.
Usłyszeliśmy dobijanie się do drzwi. To on!!! Widział jak wchodziliśmy do sklepu. W końcu udało mu się wyważyć drzwi  i zabrał nas do worka. Kiedy wyszliśmy byliśmy już w klatce. Siedzieliśmy tu już przez pare dni i moja cierpliwość się skończyła. Zacząłem wyć! Nagle w oknie zauważyłem ptaka.
- Hej hej ty!...- szepnąłem.
- Co chcesz?...- podleciał do mnie i się zapytał.
- Skołujesz mi kartkę i ołówek czy coś?- błagałem.
- No jasne!- poleciał i zaraz był z powrotem z narzędziami.
- Dobra dzięki!- powiedziałem.- A więc tak...
Wziąłem ołówek w zęby i... i? I?! Ja nie umiem pisać!!!
- Ja umiem!!! -powiedział Szeryf.
Zacznij pisać ja dyktuję!

Kochani! Pomocy! Jestem w Nowym York'u! W bardzo znanym schronisku! Musicie mi pomóc! Nie wyjdę z tąd sam. Jak popytacie tam psów dowiecie się gdzie jest to schronisko! Pomocy!!! Czekam!!!

~Ferraro

POMOCY!!!

Brak komentarzy: