Szłam sobie ulicą. Cała pogryziona, mokra...Znalazłam jakiś stary
opuszczony dom w którym było jeszcze łóżko, i jakiś dziurawy koc. Ale
wszystko się nada...Przespałam chyba 2 godziny, obudziły mnie dziwne
odgłosy. Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam grupę psów bawiących się kotem.
Wściekłam się i wskoczyłam do środka koła. Zakryłam kota swoim ciałem i
krzyknęłam.
-Zostawcie go!
Psy popatrzyły się z niedowierzaniem.
-ONA BRONI KOTA?!
-Tak broni, bo ten kot nic wam nie zrobił. - Powiedziałam i szczeknęłam tak głośno że wszystkie poleciały.
-Dziękuję. - Odezwał się cichutki głos. Ale jak się odwróciłam już malca
nie było. Poszłam więc dalej. Nagle zza krzaków wyskoczył na mnie jakiś
pies.
Jakiś pies?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz