Odwróciłem się w stronę Lilith i westchnąłem głęboko.
- Nie zamęczaj go pytaniami – Gdy to powiedziałem do jaskini weszła Qet.
- Yyy… tato ? Co on tu robi ? – Zapytała zaniepokojona.
- Yyy… to jest nasz chwilowy współlokator.- Powiedziałem, w tym samym Qet podeszła do psa i zaczęła go oglądać
- Toro-maru. - Powiedziała powoli. – Ale ma fajne imię, Toromaru.
- Skąd wiesz, ze tak ma na imię ? – Zapytała zaciekawionym głosem Lilith.
- No więc…
- Ma obrożę i znaczek z imieniem i adresem właścicieli. Sądzę, że
nieaktualnym. – Wtrąciłem się. – Toromaru ? – Podszedłem do niego. –
Wiesz, że twoi właściciele Cię porzucili, prawda ?
- Ale, oni zawsze wracali – Powiedział.
- Nie sądzę, że tym razem to zrobią.
- To co ja mam zrobić ?
- Masz do wyboru przyłączyć się do sfory, albo żyć na ulicy w jakimś
wielkim Mieście. Ale chyba sobie tam nie poradzisz, bo z tego co widzę
jesteś wychowany na pupilka ludzi, ale to twój wybór.
- No to w takim wypadku wolę dołączyć do sfory, tylko ja nie wiem jak
się zachowywać w sforze. – Po jego słowach uśmiechnąłem się szeroko,
odwracając łeb w stronę Qet.
- Qet Ci pomoże. – Powiedziałem szybko.
- Co? Dlaczego ja ?
- Bo masz więcej wolnego czasu ode mnie.
- No dobra – Westchnęła.
- A właśnie !!! Lilith może naszą wycieczkę po ternach dokończymy kiedy
indziej, bo mam teraz trochę na głowię. Więc jak tylko znajdę czas to…
hmmm… w zasadzie myślę, że na pewno ktoś inny lepiej Cię oprowadzi. No…
na przykład Cheroon, albo Loki. Więc do zobaczenia. – Odbiegłem, nie
czekając na odpowiedź, do Toromaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz