Był dzisiaj taki piękny dzień. Słońce ,pomimo że była zima, mocno
rozświetlało las. Dla każdego byłby to wspaniały dzień, ale nie dla
mnie, ponieważ musiałam go spędzić z nim. Z nim, czyli z psem, który nie
wie jak być psem !!! Toromaru nawet nie wie jak sobie znaleźć jedzenie i
dzięki dobroduszności mojego „kochanego” taty, ja muszę go pilnować.
No trudno, postanowiłam pokazać co, nieco psu. Najpierw zaprowadziłam go
na pewną polanę, gdzie często pokazują się ludzkie istoty.
-Dobra Toromaru, słuchaj uważnie. To jest miejsce gdzie ludzie robią
zwykle grzybobranie. Wiesz co to grzyb, prawda ? – Pies pokiwał głową na
boki, po moich słowach. – Serio nie wiesz ??? Dobra, nie będę się
śmiać. Grzyby to taki jakby roślinki, które ludzie zbierają, gotują,
żeby były lepsze i potem jedzą.
- Yhymmm… - Powiedział, podchodząc do jednego z nich. Zanim się zorientowałam już go przełkną.
- Tego się surowego nie je !!! – Wrzasnęłam
- Dlaczego ??? Mówiłaś, że ludzie to jedzą ??? – Zapytał oblizując się.
- Ale nie surowe, oni je gotują !!!
- Króliki też gotują, a my możemy je jeść na surowo.
- Ale to nie to samo, grzyby są trujące!!! – Powiedziałam zaciągając go
powrotem do jaskini. Następnie oddałam go z powrotem pod opiekę tacie.
Miałam nareszcie spokój. Poszłam nad jezioro Anskunmay i zaczęłam się
wylegiwać na jego ciepłym brzegu
.
Ktokolwiek ???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz