Stałam jak wryta, patrząc na prezent. Fer zerwał dla mnie kwiatki ? Z
tego co wiem kwiatki daje się chorej babci. Nie wiedziałam czy Ferraro
chciał mnie wkurzyć, czy próbował zwrócić swoją uwagę. Pewnie to drugie,
ale nie w głowie mi teraz amory. Jednak to było całkiem miłe uczucie,
biorąc pod uwagę ile rzeczy się dowiaduję, to ta sytuacja była naprawdę
fajna. Chociaż byłam trochę zła, ale nie na Fero tylko na tatę, trudno.
To ja powinnam mu nazrywać kwiatków i przeprosić, ale to by trochę
dziwnie wyglądało. Postanowiłam go przeprosić w bardziej normalny
sposób. Poszłam do „jego” jaskini, lecz zastałam tam tylko Ace.
- Dzień dobry, czy mogę zapytać gdzie jest Fero ? – Zapytałam grzecznie.
- Poszedł z Mashine i resztą szczeniaków do lasu.
- Aha, dziękuje. – Kiwnęłam głową na znak wdzięczności i pognałam w
stronę lasu. Nie zajęło długo znalezienie ich. Znowu bawili się w berka,
musiałam uważać, żeby znowu nie wydać czyjejś kryjówki. Zauważyłam, że
Fero siedzi znowu zaczajony w krzakach. Cichutko podeszłam do drugiego
krzewu i wskoczyłam w gałęzie. Byłam mniej niż metr od Ferraro.
- Ferraro… Ferrero ? – Próbowałam go zawołać, lecz nie chyba nie
słyszał. Podjęłam tą samą próbę jeszcze kilka razy, niestety na darmo.
Byłam już zniecierpliwiona, więc skoczyłam prosto na niego. Nie wzięłam
tylko pod uwagę, że stoimy na pagórku. Przekoziołkowałam razem z Fero w
dół. Cały czas miałam zamknięte oczy, lecz jak je w końcu otworzyłam
byłam przygnieciona przez Ferraro do ziemi, to była bardzo dziwna
sytuacja. Gdy odwróciłam głowę w bok zobaczyłam Mashine, inne szczeniaki
i co najgorsze tatę.
< Ferraro ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz