-Tooo...- już nie wiedziałem co począć jak nagle coś mi było świta- No tak!!!
- Co?!- Podskoczyła Qet
- Mamy przecierz nosy!- powiedziałem- A u psów to atut więc wystarczy wywęszyć kilka śladów mojego taty a potem pójść już widocznymi śladami!
- To w sumie nie najgłupszy pomysł!
Więc zaczęliśmy węszyć. Ja poszedłem w jedną stronę a ona w drugą. Zrobiliśmy razem kółka i potem wpadliśmy na siebie będąc już przy naszym oczekiwanym celu.
- Jest!- krzyknąłem czując się jak przewodnik- Teraz tam!
Poszliśmy lekko wydeptanym szlakiem. Potem jak znaleźliśmy się w głównym miejscu sfory zobaczyliśmy Quiet biegającą w tą i spowrotem i krzyczącą.
- Quiet co się stało?!- przytuliłem Quiet żeby ją uspokoić.
- Irfan jest ranny!!!
Quiet na te wieści pobiegła rozpłakana to ich jaskini. Mi z tego wszystkiego też chciało się już płakać...
Qetsiyah?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz