sobota, 8 listopada 2014

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

- Nic tato... Nie warzne... Możemy już sobie iść...- spuściłem pysk z którego zpłynęła mi łza.
Miałem wyrzury sumienia że tak niefortunnie potraktowałem całkiem miłą suczkę. W jaskini położyłem się w moim posłaniu i zacząłem płakać. Mama podeszła do mnie położyła się obok mnie i zapytała o co chodzi:
- Co się stało Ferro?- Polizała mnie po policzku żeby zetrzeć łzę.
- No bo...- uspokoiłem się na chwilę- Qet się na mnie obraziła bo krzyknąłem na nią bo zdradziła moją kryjówkę jak garliśmi w berka.
- Synku...- lekko się zaśmiała- To taka głupia sytuacja że nie ma co płakać... Jutro poszukaj dla niej jakiś prezent przeprosinowy.
- I tak też zrobię!- wstałem ucieszony całując mamę w policzek.
Już późnego wieczora gdy tata razem z mamą leżeli i rozmawiali mnie obudziły jakieś szepty:
- Ferro... Ferrooo...- szeptała Coco
- Czego chcesz!- zdnenerwowany podniosłem głowę.
- Jak masz zamiar przeprosić Qet.
- Jutro się dowiesz...- szepnąłem kładąc łeb i zasypiając.
Następnego dnia wstałem szybko. Wszyscy jeszcze spali więc powoli wyszedłem z jaskini. Mieszkaliśmy w takim miejscu że rosło tam bardzo dużo kwiatów. Pozrywałem całkiem spory bukiet. Gdy wróciłem tata właśnie wychodził na upolowanie śniadania:
- A gdzie to się było?- zapytał tata
- Musiałem coś załatwić- powiedziałem wchodząc do jaskini.
Gdy tata przyniósł trzy zające zjadłem razem z resztą naszego i wszyscy pobiegliśmy do Qet. Zapytałem Irfan'a czy jest w jaskini. Irfan wskazał miejsce gdzie siedziała. Podszedłem do niej i powiedziałem:
- Możesz mi nie wybaczyć ale wiec że te kwiaty zrywałem zpecjalnie dla ciebie dzisiaj z rana. I bardzo cię przepraszam...- przytuliłem ją i uciekłem razem z rodzeńswem.

Qetsiyah?

Brak komentarzy: