Szedłem sobie do lasu. Spacer potrzebny był na moje młode stawy.
- Dobra czas pobiegać.- rzekłem i puściłem się pędem w las. Słońce schowało się za chmury i zaraz luną deszcz. Wszędzie zrobiło się błoto. Nie mogłem przepuścić takiej okazji i zacząłem się taplać w nim. Moja sierść zrobiła się jeszcze bardziej czarna niż była. Zabawie i śmiechu nie było końca dopóki deszcz nie przestał padać. Potem wyszło słońce i całe błoto które zebrało mi się na sierści zaschło. Szybko zacząłem iść w stronę najbliższego jeziorka. Wpadłem w nie i spróbowałem umyć się. Złapałem też dwa karpie, gdyż poziom głodu prawie spadał do zera. Skonsumowałem je ze smakiem i poszedłem na łąkę. Położyłem się w wysokich, ze słych trawach które lekko targał wiatr. Czułem na pyszczku jeszcze pyszny smak karpi. Wstałem i zobaczyłem jakiegoś szczeniaka. Podbiegłem bliżej, lecz nadal nie mogłem określić płci.
- Cześć!- krzyknąłem w jego stronę.
< Któryś ze szczeniaków?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz