Pewnego dnia wstałem dość wcześnie co nie zdarza się zbyt często. Poszedłem coś upolować. Znalazłem i zaatakowałem sarnę. Zjadłem ją u siebie w jaskini i zostawiłem trochę na później. Poszedłem się przejść. Po drodze zobaczyłem Ace i Cheroona śmiejących się. Opętał mnie lekki gniew.
- Czy wam nie przeszkadzam?- zapytałem z powagą
- Yyyy...- Ace wstała i się zarumieniła- Nie, nie no skądże...
- Aha...- rzuciłem i poszedłem w inną stronę
Ace popatrzyła na mnie i na Cheroona i powiedziała do niego ,,Sorki'' i pobiegła za mną. W końcu mnie dogoniła i zaczęła się tłumaczyć.
- Mashi...- Przytuliła mnie- Przecierz wiesz że ja tylko ciebie kocham...
Z uśmiechem liznąłem ją w ucho i powiedziałem.
- Wiem...- Zaśmiałem sie- Może pójdziemy na łąkę?
- Pewnie- powiedziała ruszając.
Szliśmy i rozmawialiśmy. Jak doszliśmy usiedliśmy i powiedziała.
- Ale dzisiaj ładnie...- rozmarzyła się- Aż chce się żyć...
- Dokładnie- powiedziałem- A zwłaszcza z taką suczką jak ty...
Ace się zaśmiała. Pocałowałem ją. Gdy odprowadzałem Ace do jaskini w ostatnim momencie powiedziałem:
- A może przenocujesz u mnie?
- Nooo... Pewnie!- krzyknęła zawracając.
Gdy byliśmy już u mnie dałem jej sarnę pozostałą po śniadaniu. Potem gadaliśmy i wygłupialiśmy się. Z rana wstałem pierwszy. Ace leżała. Potem było już południe a ona nadal nie wstawała. Zacząłem się niepokoić. Zacząłem ją szturchać. Ace się podniosła i szepnęła:
- Brzuch mnie bardzo boli...
- Co???- Zapytałem- Czyli....
( Ace? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz