piątek, 14 listopada 2014

Od Irfan'a


Wcześnie rano wyszedłem sam na poranny spacer. Qet spała, więc nie chciałem ją budzić. Powietrze było świeższe niż kiedykolwiek , czuć było jesień. Spacerowałem wokół drzew, aż w końcu dotarłem na polanę. Była otoczona tylko z jednej strony drzewami, a jej granicy nie było widać. Wspiąłem się na jeden z pagórków i spojrzałem w dal. „Niebo różowiło się od strony wschodu i poprzez komplet wszystkich odcieni ceglastego, pomarańczowego i cytrynowego, przechodziło w fiołkowy szafir, na którym błyskały jeszcze gwiazd. Wszystko w dolinie było pokryte szronem, ciskającym nikłe ogniki jak miliardy rozrzuconych brylantów; wierzchołki gór, lekko zaróżowione, zawinięte były w pasma przezroczystej mgły. Powoli wschodziło słońce i sypało coraz to nowymi kolorami. To samo drzewo, ten sam szczyt zmieniały się, zrzucały jeden strój i odziewały się w inny. Świerki zmieniały także klejnoty, bo stopiony słońcem szron stawał się wielkimi kroplami wody o wszystkich barwach tęczy. Ciemny szafir nieba rozwodnił się, stał się bardziej fiołkowy aż do niebieskiego. Gwiazdy gasły w oczach i robił się dzień. Jeszcze kilka poprawek, niedbałych pociągnięć pędzlem słońca i obraz skończony.”


Już wiedziałem co miał na myśli autor tego cytatu. Przed moimi oczami wzeszło słońce i rozświetliło mroki nocy. Jednak to nie był obraz, lecz rzeczywisty widok. Moją kontemplację przerwał dziwny ruchomy kształt, który nie pasował do tego obrazu. Szybko zorientowałem się ,że to pies i to nie byle jaki pies. To był Cheroon. Ciężko jest go pomylić z innymi psami, jest on w końcu Gammą. Postanowiłem podejść do niego.
- Myślałem, że w sforze jestem jedynym rannym ptaszkiem. A jednak jest ktoś jeszcze. – Powiedziałem żartobliwie.

< Cheroon ? >

Brak komentarzy: