Dawno nie widziałam się z Theo. Codziennie go nie ma. Pomyślałam że
przejdę się po sforze, jak za szczenięcych lat. Nagle zza krzaków coś na
mnie skoczyło. Nie dowierzałam, że go widzę. Aż przetarłam łapą oczy.
-Theo! - Krzyknęłam szczęśliwie.
-No, to ja. - Uśmiechnął się.
-Czemu cię tak nie widzę już? - Zapytałam.
-Ostatnio mam dużo spraw na głowie. - Pomógł mi wstać.
Przytuliłam go po czym polizałam w ucho.
-Przejdziemy się? - Zaproponował.
-Jasne.
Wyruszyliśmy w stronę plaży In Litore. Uwielbiam to miejsce. Usiedliśmy
na brzegu. Słońce waliło niezmiernie. Musiałam wskoczyć do morza.
Popłynęłam trochę dalej, tam gdzie nie mam już gruntu.
-Theo? - Krzyknęłam.
-Hm?
-Chodź, przyda ci się kąpiel.
Theo spojrzał się na mnie z troską.
-Nie, kąpałem się niedawno. - Uśmiechnął się.
Przewróciłam oczami i wróciłam na brzeg.
Słońce powoli zachodziło, a my właśnie wróciliśmy z wycieczki po zachodnich terenach.
-Winnie? - Zapytał mnie pod koniec.
-No co?
-Jutro też się przejdziemy. Ale na skałki ok?
-Oczywiście. - Pocałowałam go i weszłam do swojej jaskini.
Theo? ^^ wielki powrót
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz