sobota, 5 września 2015

Od Rocky'ego CD opowiadania Navedy

- A kto inny? - zapytałem, uśmiechając się szeroko. Naveda pocałowała mnie, co odwzajemniłem. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Wiecie, co działo się dalej.
* Następnego dnia *
Dzisiaj Naveda ma urodzić. Jest strasznie roztrzęsiona, bo... nic nie czuje. Nie boli ją brzuch, nie czuje "kopania" maluszków, ani nic takiego.
- A jeśli coś się stało? - przytuliła się do mnie.
- Na pewno wszystko jest w porządku - próbowałem ją uspokoić, chociaż sam byłem zdenerwowany.
- Lepiej chodźmy do lekarza - Nav spojrzała mi w oczy. Pokiwałem głową, czując gulę w gardle. Zabrałem Navedę do Winnie. Zostałem wyproszony z gabinetu, a w tym czasie Win badała moją narzeczoną. Po chwili zawołała mnie do środka.
- I co? - zapytałem, patrząc na lekarkę. Winnie wzięła głęboki oddech i powiedziała na wydechu:
- Nie czuje żadnych oznak życia.
Pociemniało mi w oczach. Czułem, jak wali się moje życie. Naveda poroniła. Naveda poroniła. Dopiero teraz doszedł do mnie sens tych słów. Moje oczy napełniły się łzami. Chciałem coś zrobić, ale... Zemdlałem.
* Po przebudzeniu *
Otworzyłem oczy. Leżałem w szpitalu na jakimś łóżku. Co się stało? A... No tak. Przypomniało mi się wszystko. Nagle usłyszałem wołanie...
- Rocky! Rocky! - do pomieszczenia wpadła Naveda.
- Nav... - szepnąłem. - Możemy spróbować jeszcze raz... Jeśli chcesz...
- Ale patrz!
Winnie do mnie podeszła i pokazała mi... dwa szczeniaki.
- Co? Ale jak? - nic już nie rozumiałem.
- Jednak nie poroniłam! Udało się! Mamy szczeniaki! - krzyknęła Naveda. Pocałowałem ją mocno.


Naveda? :3

Brak komentarzy: