Thomson i Meredith popatrzyli na wychodzące istoty z przerażeniem.
-
Uciekajmy - powiedział cicho Thom i spojrzał w stronę wyjścia. Nie
mogli jednak tego zrobić, ponieważ wyjście było już zatarasowane przez
owe istoty. Do łepetyny Thoma przyszedł nagle dziwny jak zwykle pomysł.
-
Biegnij przed siebie - zawołał do Meredith. Suczka popatrzyła na niego
zdziwiona i lekko pokręciła głową. Pies pewnie kiwnął łbem i również
zaczął biec do przodu. Suczka westchnęła i zrobiła to samo. To
biegnięcie nie dało za dużo, tylko to, że Thomson i Mere trafili w
brudne łapska tych istot.
- Jak umrę, a Ty nie, powiedz mojej rodzinie, że ją kocham - wrzasnął Thom, patrząc w stronę Mere.
-
Nikt dzisiaj nie umrze - warknęła suczka, łapiąc zębami za rękę jednej z
tej istot i mocno rzucając w tył. Pies również spróbował tak zrobić,
jednak przez jego rozdrażnienie nie szło mu to za dobrze. Zawias rzucić
za siebie, jakiś kawałek owej istoty, rzucił nim w Meredith.
- Co robisz? - popatrzyła suczka w jego stronę, zdejmując z siebie kończynę.
-
Sorry - powiedział odchodząc w tył, ponieważ kolejna mumia (nie wiem
jak to nazwać ._.) zaczęła się do niego czołgać. Pies wziął głęboki
wdech i znów zaczął gryźć wszystko, co wpadło mu do pyska.
Meredith?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz