Spojrzałem się na nią. Nie umiem śpiewać...a jak już to brzydko.
-No nie wiem. - Powiedziałem.
-Prooosze. - Uśmiechnęła się.
-No okej...-Przewróciłem oczami.
Czas płynął, nawet nie czułem zmęczenia. Śpiewaliśmy piosenkę po piosence.
-Może wracajmy. Zrobiło się ciemno...- Rozejrzałem się.
-Masz rację. - Przytaknęła mi Suzzie.
Wróciliśmy do mojej jaskini.
-Masz ochotę na jakiegoś drinka? - Zapytałem.
Suczka spojrzała się na mnie dziwnie.
-Nie wiem czy mogę...
-Możesz. - Zbliżyłem się do niej. Siedzieliśmy na kanapie i gadaliśmy.
Tak zleciała nam cała noc. Obudziłem się na podłodze. Suzzie na kanapie.
Podniosłem się i wyszedłem coś upolować. Polowanie udane. Wróciłem do
jaskini z sarną. Położyłem ją na kamieniu. Obudziłem Su.
-Wstawaj, śniadanie! - Krzyknąłem.
Ta gwałtownie się obudziła.
-Ach, no tak. - Podeszła do sarny i zaczęliśmy śniadanie.
-Nie wyglądasz na specjalnie "trzeźwą". - Zaśmiałem się.
-A ile to wino miało? - Zapytała.
-No...nie wiem. - Podrapałem się po głowie.
-Mniejsza o to...Co ja tu robię? - Otrząsnęła się.
-No...Robiliśmy małą imprezę.
Suzzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz