wtorek, 22 września 2015

Od Stanley'a - CD opowiadania Skyres

-Tak w sumie, to może być - popatrzyłem na ogolone miejsca, w celu bliższego zapoznania się z wykonaną przez Sky pracą. - Owszem, jest trochę... Nierówno i... Niedokładnie, ale ujdzie.
Suczka posłała mi uśmiech i zatrzymała wzrok na mojej skórze, skąd niegdyś wyrastała bujna sierść. Teraz była tak krótka, że zamiast układać się wzdłuż ciała i powiewać znikomo na najdrobniejszych powiewach wiatru, sterczała, niczym suche gałęzie. Prawie niedostrzegalna, miejscami w ogóle nieobecna. Bladoróżowa skóra, teraz doskonale widoczna, czyniła ze mnie kogoś na kształt wyrośniętego prosiaka. Nie przeszkadzało mi to. Od zawsze lubiłem się wyróżniać. Jednak najzabawniejszy był zdecydowanie ogon. Już nie puchaty i dostojny, lecz długi i cieniutki. Jak u szczura. Można powiedzieć, że stałem się wybrykiem natury, którego dałoby się podciągnąć pod kilka gatunków zwierząt domowych.
Najważniejsze, że czułem się o kilka kilogramów lżejszy. Mogłem normalnie oddychać, nie dusić się, starając zaczerpnąć powietrza spod warstw sierści. Czułem się po prostu świetnie, jak nowo narodzony.
-Chodźmy się przejść! - krzyknąłem entuzjastycznie. - Wszyscy muszą mnie zobaczyć, niech wiedzą, że... Cholera! - nagle przywarłem do podłoża.
-Co się stało?! - Sky patrzyła jak tarzam się po ziemi.
Niczym wyciągnięta z wody ryba, miotałem się po piachu, klnąc i prosząc o ratunek. Nie widziałem reakcji suczki, ani jej zdziwionego pyska, ale mógłbym przysiąc że ją zamurowało.
-Stan?! - krzyknęła z przestrachem. - Co się dzieje?! Co ty robisz?!
-Ss...swędzi! - wydukałem, nie przestając się tarzać. - Zrób coś!!!
-Yy, dobra - próbowała na poczekaniu coś wymyślić. - Może... Wskocz do jeziora.
To słysząc, zerwałem się z miejsca i galopem ruszyłem w stronę linii brzegowej. Nie czekając wskoczyłem do wody, która teraz wydawała się obrzydliwie zimna. Swędzenie ustało. Wziąłem głęboki oddech starając się nie myśleć o wychładzającym się organizmie. Chwilę później na brzegu ukazała się Sky. Powoli weszła do wody i zmierzając w moim kierunku zapytała jak się czuję. Parsknąłem.
-Zimno mi, swędzi i jestem głodny - westchnąłem. - Bywało lepiej.
-Przypominam ci, że sam chciałeś tej... metamorfozy - powiedziała. - Mogłeś to chociaż trochę przemyśleć.
-Yph - przewróciłem oczami.
Nie lubię myśleć, wolę robić i patrzeć co się stanie. Mniej wysiłku i nauka na całe życie. Skyres stała nieopodal mnie, na podobnej głębokości i patrzyła w dal, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Przez futro nie czuła niskiej temperatury wody, toteż nie trzęsła się tak jak ja. Sekunda za sekundą czułem jak uchodzi ze mnie ciepło, a zęby bezwiednie zaczęły o siebie stukać.
-Co teraz zamierzasz zrobić? - suczka chyba zauważyła moje reakcje. - Przecież nie możesz tak siedzieć.
-Ale kiedy wyjdę, znów będzie swędzieć - jęknąłem. - M-musisz m-mi po-pomóc - nie potrafiłem powstrzymać się od drgawek. - Idź d-do jakiegoś zielarza. Niech m-mi przepisze m-maść czy c-coś.

Skyres?

Brak komentarzy: