Słońce już prawie zaszło za horyzont, a ja nadal nie odnalazłam tego tajemniczego psa. Właściwie, czemu tak mi zależy na tym, by go odnaleźć? Może dlatego, że wyczułam w nim... odmienność? Był inny. Wyjątkowy. Dlatego muszę go znaleźć. Czułam, że ten pies jest dla mnie ważny. W jakim sensie? Tego chyba nikt nie wie...
***
Jest strasznie ciemno i zimno. Zewsząd słychać dziwne odgłosy. A ja idę przez Tajemniczy Las nie odpuszczając. W przypływie paniki zawołałam:
- Nieznajomy! Gdzie jesteś?!
Odpowiedziała mi cisza. Zrozumiałam, że muszę wrócić do sfory. Jutro też jest dzień. Będzie większe prawdopodobieństwo znalezienia samca który tak mnie zaintrygował.
Ze spuszczoną głową powlokłam się do wyjścia z lasu. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że zaczął padać śnieg. Uśmiechnęłam się pod nosem i wdrapałam się po śniegu na górkę mierzącą jakieś siedem metrów. Zamknęłam oczy napawając się zapachem nadchodzącej zimy
- Cześć... - szepnęłam. Było mi tak zimno że ledwo ruszyłam wargami. Pies oczywiście nie odpowiedział, tylko dał mi znak głową, bym poszła za nim i zaczął iść do przodu. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, ale teraz i tak nie mogłam nic innego zrobić, niż podążyć za nim. Samiec zaprowadził mnie do małego, ciepłego domku. Tu wreszcie mogłam się rozgrzać. Gdy nie miałam już ryzyka martwicy czy częściowego zamarznięcia, gorąco podziękowałam psu. Wtuliłam łeb w jego klatkę piersiową, lecz zaraz się od niego odsunęłam. Pies wyraźnie się zmieszał. Cofnął się i wskazał nosem małą kanapę. Kiwnęłam głową i weszłam na kanapę. Pomyślałam o tym, że nie powinnam spać przy tym psie, bo w czasie gdy mój umysł będzie w stanie spoczynku, on będzie mógł mi zrobić wszystko. A potem... zasnęłam.
Jem? XD Brak we[ł]ny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz