sobota, 29 kwietnia 2017

Od Quiet Nicolette - CD opowiadania Jekyll'a

    Tajemniczy las... Odwiedziłam do pierwszy i ostatni raz jakoś na początku tygodnia. Po tym co tam przeżyłam i przede wszystkim tam zobaczyłam, wolałam zamazać te tereny na mapie. Może wogle się ich pozbędę. Bardzo chętnie mogłabym oddać ten skrawek jakimś wilkom, u których takie tereny są nawet zamieszkiwane. A zamiast tego poślę zwiadowców do odnalezienia nowych. O ile mamy w sforze zwiadowców...
- Wiesz.. - spojrzałam na niego zakłopotana i odciągnęłam go od mapy. - Właściwie to nawet nie nasz teren. Pewnie Jocker'owi rozmazał się tusz jak malował mapę. - musiałam skłamać.
- Mhm. - mruknął i spojrzał na mnie podejrzliwie. - Jeżeli tereny nie należą do sfory i tak możemy je zwiedzić.
- Nie wiemy czego możemy się spodziewać! - zatrzymałam go głośniej niż chciałam.
- Co ty wiesz o życiu... - westchnął.
- Ohohoo! - parsknęłam oburzona. - Na pewno więcej niż ty.
- Ile ty wogle masz lat? - zapytał pies przy wyjściu.
- No... - zarumieniłam się. - Kobiet się nie pyta.
    Byliśmy już w połowie drogi. Bać się, nie bałam, lecz obawiałam reakcji Jekyll'a. Niby taki odważny i zdeterminowany piesek, ale wstrząśnie nim jak mną, po tym co zobaczy. Szłam niepewnym krokiem. Coraz bardziej chciałam złapać psa za ogon i pociągnąć z powrotem bliżej centrum. W końcu stanęliśmy przed wielkim lasem. Mimo iż świeciło słońce, w lesie było ciemno, ponuro i zimno. Przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, ni z powodu zimna, ni ze strachu. Westchnęłam tak głośno żeby pies wiedział że nie chciałam się tam pakować.
- Jak nie chcesz to nie musisz iść. - zaśmiał się reagując na mój gest.
- Nie ciągnie mnie tam ale nie pójdziesz sam. - powiedziałam znudzona i ruszyłam przed siebie. Przekroczyliśmy jakby granicę. Po naszej stronie ziemię oświetlało słońce zaś po drugiej ziemia była czarna. Ponownie przeszedł mnie dreszcz. Spojrzałam kątem oka na psa w nadziei że nie widzi że się boję. Z początku nie było tak źle. Niestety lub stety wiedziałam co nas dalej czeka. Zatrzymałam się gwałtownie gdyż zdecydowałam że powiem psu prawdę.
- Tak naprawdę to byłam tu już. - powiedziałam ściszonym głosem. - Sama zamazałam tereny bo chcę się ich pozbyć. Nie są odpowiednie dla sfory. Niedługo mogą dojść do nas szczeniaki a wtedy wogle będę miała przes*ane.
- Nie wiedziałem. - zakłopotał się i obejrzał dookoła siebie. - Jeżeli chcesz pozbyć się tych terenów musisz je komuś oddać. Jakiejś watasze.
- Też o tym myślałam. Boję się zapytać. - przyznałam.
- Dlaczego? - zaciekawił się pies.
Właśnie w tym momencie, jakby odpowiedź na pytanie psa przyszła sama, usłyszeliśmy wrzask jakiegoś psa. A raczej szczeniaka. Od razu pobiegliśmy w miejsce skąd dochodziły wrzaski. Pod jakimś drzewem siedział biało-czarny szczeniak, który chował głowę w łapki. Piesek prawie imitował światłem będąc jedyną jasną rzeczą w lesie. Podeszłam do niego i położyłam mu łapę na plecach. Od razu się szarpnął i miał zamiar uciekać.
- Spokojnie! - cofnęłam się szybko. - Nic ci nie zrobimy. Co się stało?
Szczeniak nic nie odpowiedział tylko popatrzył wysoko w chmury (których i tak nie było widać). Nadal znajdowaliśmy się pod wysokim drzewem. Gdy ja i Jekyll zadarliśmy nosy ku górze ukazał się nam pies. Powieszony. Na gałęzi drzewa. Zakładam że była to matka szczeniaczka. I zakładam też że sama sobie tego nie zrobiła.
- Już rozumiesz?! - warknęłam roztrzęsiona.
Pies nie wiedział co powiedzieć.

Jekyll?

Brak komentarzy: