środa, 19 kwietnia 2017

Od Jekyll'a

W ostatnich dniach większość czasu spędzałem na eksplorowaniu terenów sfory. Najbardziej w tym wszystkim lubiłem chodzić po nieprzetartych jeszcze przez inne psy szlakach, wiadomo dreszczyk emocji kiedy widzisz coś nowego i nieznanego jest wart więcej niż... w sumie to nie mam porównania, nieważne. Jednak tego dnia postanowiłem pójść na całość, moim celem było miejsce, gdzie ponoć chodzą jedynie psy które mają nierówno po sufitem... czyli takie jak ja. Mroczny Las - straszne i niebezpieczne miejsce które zamieszkują najróżniejsze potwory, z którymi kiedyś sfora prowadziła wojnę... Długo się zastanawiałem nad tym czy jeśli pójdę do tego lasu to wywołam następną... ale chyba nie, w razie gdyby już by mnie złapały to powiem im, że "Jestem zabłąkanym pupilkiem ludzi" nie jestem pewny czy te psy - wampiry czy jak im tam uwierzą w takie brednie, ale w razie czego założę na siebie jedną z tych obróżek które kiedyś zapinali mi na szyi ludzie.
Po krótkich przygotowaniach wyszedłem spokojnym krokiem ze swojej jaskini, uśmiechając się promiennie na myśl o nowej przygodzie - przecież śmierć Jekyll'owi była niestraszna ( ale oczywiście nie miałem zamiaru umierać z jakiegoś błahego powodu...). Naprawdę nie mogłem się doczekać kiedy 'zanurzę się' w głęboki mrok lasu i poczuję dreszczyk niebezpieczeństwa na własnej skórze. Nawet drugie ego popierało ten pomysł - co zwykle się nie zdarza, przez myśl przeszło mi, że kryjący się we mnie Hyde pewnie by się dogadał z jakimiś wilkołakami...
Gdy tak myślałem udało mi się przejść już kilka ładnych kilometrów, jednak nagle zacząłem się ekscytować tą wycieczką jak jakiś mały szczeniak, a 'czarne ego' było tym tak zirytowane, że po chwili dostałem od 'siebie' mocny policzek. Ledwo powstrzymałem się przed ugryzieniem w łapę, lecz przypomniało mi się, że przecież nie raz w swoim życiu miałem epizody w których okaleczaliśmy się wzajemnie, a później obydwaj cierpieliśmy...
Otrzepałem się próbując zmienić jakoś temat do myślenia, ale oczywiście im bardziej się starasz tym jest gorzej. W pewnym momencie byłem tak skupiony, że przestałem zważać na otoczenie. Przedarłem się przez jakieś krzaki i moim oczom ukazała się nieduża łąka, a zaraz za nią znajdował się skraj Mrocznego Lasu, zrobiłem krok i... trzask! Mała gałązka trzasnęła pod naporem mojej łapy. Rozejrzałem się dookoła, w prawdzie nie spodziewając się czyjejś obecności, lecz się myliłem - zobaczyłem wpatrzone we mnie oczy Quiet Nicolette, Alfy sfory. Co przywódczyni robiła w tak niebezpiecznym miejscu? Przez chwilę miałem zamiar uciec jak najszybciej, lecz to pewnie nic by nie dało...
- Yyyy... Dzień dobry? - przywitałem się niepewnie, nie miałem pojęcia jak się rozmawia z kimś kto ma tak wysokie stanowisko.

Quiet Nicolette? Coś trochę słabo wyszło opko :/

Brak komentarzy: