W ostatnich dniach większość czasu spędzałem na eksplorowaniu terenów
sfory. Najbardziej w tym wszystkim lubiłem chodzić po nieprzetartych
jeszcze przez inne psy szlakach, wiadomo dreszczyk emocji kiedy widzisz
coś nowego i nieznanego jest wart więcej niż... w sumie to nie mam
porównania, nieważne. Jednak tego dnia postanowiłem pójść na całość,
moim celem było miejsce, gdzie ponoć chodzą jedynie psy które mają
nierówno po sufitem... czyli takie jak ja. Mroczny Las - straszne i
niebezpieczne miejsce które zamieszkują najróżniejsze potwory, z którymi
kiedyś sfora prowadziła wojnę... Długo się zastanawiałem nad tym czy
jeśli pójdę do tego lasu to wywołam następną... ale chyba nie, w razie
gdyby już by mnie złapały to powiem im, że "Jestem zabłąkanym pupilkiem
ludzi" nie jestem pewny czy te psy - wampiry czy jak im tam uwierzą w
takie brednie, ale w razie czego założę na siebie jedną z tych obróżek
które kiedyś zapinali mi na szyi ludzie.
Po krótkich przygotowaniach wyszedłem spokojnym krokiem ze swojej
jaskini, uśmiechając się promiennie na myśl o nowej przygodzie -
przecież śmierć Jekyll'owi była niestraszna ( ale oczywiście nie miałem
zamiaru umierać z jakiegoś błahego powodu...). Naprawdę nie mogłem się
doczekać kiedy 'zanurzę się' w głęboki mrok lasu i poczuję dreszczyk
niebezpieczeństwa na własnej skórze. Nawet drugie ego popierało ten
pomysł - co zwykle się nie zdarza, przez myśl przeszło mi, że kryjący
się we mnie Hyde pewnie by się dogadał z jakimiś wilkołakami...
Gdy tak myślałem udało mi się przejść już kilka ładnych kilometrów,
jednak nagle zacząłem się ekscytować tą wycieczką jak jakiś mały
szczeniak, a 'czarne ego' było tym tak zirytowane, że po chwili dostałem
od 'siebie' mocny policzek. Ledwo powstrzymałem się przed ugryzieniem w
łapę, lecz przypomniało mi się, że przecież nie raz w swoim życiu
miałem epizody w których okaleczaliśmy się wzajemnie, a później obydwaj
cierpieliśmy...
Otrzepałem się próbując zmienić jakoś temat do myślenia, ale oczywiście
im bardziej się starasz tym jest gorzej. W pewnym momencie byłem tak
skupiony, że przestałem zważać na otoczenie. Przedarłem się przez jakieś
krzaki i moim oczom ukazała się nieduża łąka, a zaraz za nią znajdował
się skraj Mrocznego Lasu, zrobiłem krok i... trzask! Mała gałązka
trzasnęła pod naporem mojej łapy. Rozejrzałem się dookoła, w prawdzie
nie spodziewając się czyjejś obecności, lecz się myliłem - zobaczyłem
wpatrzone we mnie oczy Quiet Nicolette, Alfy sfory. Co przywódczyni
robiła w tak niebezpiecznym miejscu? Przez chwilę miałem zamiar uciec
jak najszybciej, lecz to pewnie nic by nie dało...
- Yyyy... Dzień dobry? - przywitałem się niepewnie, nie miałem pojęcia jak się rozmawia z kimś kto ma tak wysokie stanowisko.
Quiet Nicolette? Coś trochę słabo wyszło opko :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz