niedziela, 1 lutego 2015

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

Zaśmiałem się.
- Ale ten Techno miał pomysły.-przyznałem.
- No nie?-uśmiechnęła się.- Nie wierze że walczyłam z moim przyjacielem i to do tego z dzieciństwa.
- Zdarza się.- powiedziałem.- Nawet rodzeństwo prowadzi ze sobą walki.
- Ale to rodzeństwo.-zaprzeczyła.- Rodzeństwo zawsze ma sprzeczki.
Wzruszyłem ramionami. Patrzyliśmy na zachodzące słońce. Było coraz bliżej ziemi. Co chwila chowało się coraz mocniej i mocniej. Kiedy już zaszło wstaliśmy i wracaliśmy do jaskiń. Po drodze gadaliśmy:
- Ale przyznaj że ten zachód słońca był równie piękny.-uśmiechnąłem się.
- No jasne. Ale...
- Nie kończ!-przerwałem jej.- Tyle przyjemności mi wystarczy.
Qet uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Po drodze jej jaskinia była jako pierwsza. Przytuliłem ją na pożegnanie i poszedłem dalej do mojej. W jaskini zauważyłem że Snowy się pakuje.
- Co jest bracie?-zapytałem.
- Jadę na jakiś obóz...-westchnął.
- Po co?!-zdziwiłem się.- Jesteś już dorosły! Obozy są dla szczeniaków!
Snowy przyznał mi racje. Nie mogłem pozwolić na to żeby mój brat ośmieszał się w taki sposób. Poszedłem porozmawiać z rodzicami. Niestety zastałem tylko mamę.
- Mamo gdzie tata?-zapytałem z początku.
- Poszedł na polowanie.-odpowiedziała.
- To nic. Porozmawiam z tobą OK?-zapytałem.
Mama kiwnęła głową.
- Mam pytanie.- powiedziałem.- Po co wysyłacie Snowy'ego na jakieś głupie obozy dla szczeniaków?!
- Ma tam poznać swoich rówieśników.-zaczęła tłumaczyć.- Sam widzisz że tu poza nami nikogo nie ma.
- To ja już mu to mogę łatwo załatwić!-zdenerwowałem się.- Zastanów się nad tym to bez sensu.
I poszedłem spać do mojego ''pokoju''. Nazajutrz nie odzywając się z rana do matki poszedłem spokojnie na spacer w nadziei że spotkam Qet. Na szczęście tak się stało. Zaproponowałem Qet pewne miejsce.
- No to gdzie idziemy?-zapytała się.
- Może do alei Zakochanych?- uśmiechnąłem się.

Qetsiyah?

Brak komentarzy: