czwartek, 5 lutego 2015

Od Foxy

Tak jak już było mówione, nie miałam zbyt kolorowego życia, mój brat też (dla nie kumatych Marcus, ten który przeżył), matka była z rasy ,,Berneński Pies Pasterski'' a ojciec z rasy ,,Owczarek Niemiecki''. Mama zajmowała się wszystkimi najlepiej jak potrafiła, rzadko zajmowała się mną, dlatego zawsze byłam z tatą, po jakimś czasie padło pierwsze szczenie, najsłabsze z miotu, Marcus był trochę wystraszony tak jak i ja, przybiegł szybko do mnie i do taty, oboje w najlepsze bawiliśmy się, Marcus zawołał tatę a on do mnie powiedział:
- Foxy poczekaj tu, zaraz wrócę
Jego uśmiech był dla mnie najlepszą rzeczą, po pięciu minutach wrócił, odrobinę smutny, lecz na mój widok od razu rozpogodniał, z nim był Marcus, razem zabawa była najlepsza
***
Było już ciemno, bawiliśmy się teraz piłką, nagle wyleciała na ulice
- Ja po nią pójdę Tato! - krzyknęłam szczęśliwa
- Tylko uważaj.
Piłka początkowo była na chodniku lecz potoczyła się na ulice, byłam wtedy jeszcze bardzo mała i z tego powodu że tata zawsze był ze mną nie znałam zagrożenia, miałam wyjść na ulice, tata szybko biegł w moją stronę, ja nie wiedziałam czemu, miałam wyjść na ulicę gdy złapał mnie za kark i odciągną na bok, przytulił mnie do siebie i po jego pysku spłynęły łzy
- Tato co się stało?
Przez chwilę się zastanawiał, aż wreszcie powiedział:
- Foxy, nie zobaczysz już swoich braci i sióstr z tego miotu.
- Nawet Marcus'a?!
- Nie, Marcusa zobaczysz, ale reszty już nie.
Miałam łzy w oczach, mimo tego że nie za bardzo ich lubiłam, to była moja rodzina, pobiegłam do Marcus'a, przytuliłam się do niego i wyżaliłam co słyszałam, razem poszliśmy spać
***
Po trzech tygodniach wstając zobaczyliśmy inne psy, mama powiedziała nam że ja jestem dla nich starszą siostra, a dla Marcusa że jest ich starszym bratem, tata ciągle był w domu a nami nikt się nie interesował
- Marcus.
- O co chodzi? - spojrzał na mnie
- Odejdźmy stąd.
- Ale po co?
- Myślisz że jeszcze oni się nami interesują?
- Nie wiem... ale..
- Żadnych ale. Ja stąd idę, jak chcesz zostać, to zostań.
Odwróciłam się w stronę ulicy, miałam przez nią przejść... właściwie przebiec ale Marcus mnie zatrzymał
- Idę z tobą.
Przebiegliśmy i ruszyliśmy w stronę lasu
~Cztery miesiące i tydzień potem~
Kolejne tygodnie wydłużały się strasznie, ja z Marcus'em ''wydorośleliśmy''
- Marcus jestem zmęczona.
- Wytrzymaj jeszcze trochę.
Ja nie dałam rady i padłam przy drzewie
- Ja nie dam rady... - wysapałam starając się nie zasnąć
Marcus usiadł obok mnie, nagle usłyszeliśmy szelest w krzakach, gwałtownie wstałam na cztery łapy jak Marcus, zza krzaków wyłonił się dorosły wilk.







 Uciekaliśmy ile mieliśmy sił w łapkach ale wilk coraz bardziej nas doganiał, skręciliśmy w prawo a wilk wpadł do jeziora, biegliśmy dalej nie zwracając uwagi na to co mamy pod łapami, ani na o co jest PRZED nami, wpadliśmy na dwa dorosłe psy, one spojrzały na nas, a my na nich, ja i Marcus byliśmy przerażeni.

Marcus?


Brak komentarzy: