Bitter błyskawicznie
nastąpił na wąską ścieżkę, która aż do samego końca była usłana drobnym,
luźnym żwirem, cechującym się doskonałą przyczepnością do psiej
sierści. Kroczył bardzo szybko, co kilka minut jeszcze bardziej
przyspieszając swoje tempo. Mogło to wyglądać jak zwyczajny, amatorski
wyścig, jednak bez drugiego psa, przeciwnika owy obraz mógł przedstawiać
jedynie Owczarka, który bez żadnego celu goni za własnymi, masywnymi
łapami. Samiec przystawał co kilka minut, aby nieco odpocząć przed
dalszym, niekontrolowanym przyspieszeniu. Rytm jego serca był szybszy, a
płytkie, krótkie oddechy z pewnością można było usłyszeć kilkanaście
metrów dalej.
Przybył do miasta o wiele szybciej, niż było to
zaplanowane. Właściwie, nie było to miasto w dosłownym przekazie; pies
mógł tak nazywać podmiejski teren, zamieszkany przed niecały tysiąc
dwunożnych stworzeń o jasnej, czasem także ciemnej karnacji. Musiał
przyznać, że owa miejscowość nie pomieściła tylu mieszkańców, na ilu
była przeznaczona.. Wszystkie swoje spostrzeżenia potwierdzał
przepięknym, pustym krajobrazem rozległych pól i wzgórz, które nie
posiadały w swoim zanadrzu żadnej istoty o ludzkiej inteligencji. Jego
jedyną rozrywką było staczanie się ze wzniesień, które wręcz były
stworzone do turlania; Owczarek często był przeganiany przez tamtejszych
wieśniaków, rolników z powołania i kilka pulchnych gospodyń,
próbujących utrzymać swoje dzieci jak najbliżej siebie. Zazwyczaj prośba
o porzucenie miejsca zabaw brzmiało jak typowe, cięte przekleństwo,
lecz zdarzały się także wszelakie teksty, zainspirowane innymi
psowatymi. "Pilnować kury, straciłem kolejny tuzin reproduktorów!",
"Zapewne ma wściekliznę!" były ulubionymi zdaniami Owczarka. Rzecz
jasna, młodsze społeczeństwo nie śmiało do niego podejść.
Pomimo
wcześniejszej chęci służby w ludzkich wojsku Bitter miał wątpliwości do
tego, czy naprawdę właśnie tego chciał. Rozważał, że może to być nagły
pomysł, impuls, który wraz z czasem przeminie. Usiadł na środku
asfaltowej drogi i rozejrzał się dookoła. Cicho westchnął, kiedy jakiś
czarny pies przebiegł przez przejście dla pieszych. Nie miał
najmniejszego pojęcia o tamtejszym Wojsku, a wszystkie tereny SPU były
mu doskonale znane. Wrócić do domu, a może zostać? - pomyślał.
- Wrócić. - warknął, sam do siebie, będąc już łapą na leśnym poboczu.
Gracy? A mój pomysł nieco się zrujnował ._.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz