Cały przebieg bitwy wydawał się Meversue'owi załatany ogromną, klejącą łatką, uzupełniony niepotrzebnym wątkiem, skompletowany czymś, czego nie powinno go skompletować. Samiec utwierdzał się w niejasnym przekonaniu. Własnej dewizie, która świadczyła jasno, przejrzyście, że zakończenie sporu powinno odbyć się w inny, bardziej odpowiedni sposób, zarówno dla niego, jak i samca Alfa. Przeprosiny, które miały miejsce tylko dzięki wtrąceniu zdania śnieżnobiałej suki Mever uznał za bezcelowe, biorąc pod uwagę to, co wówczas czuł. Co ciągnęło się na jego język? Z pewnością kilkaset obraźliwych, niecenzuralnych słów; był niemal pewny, że i Jocker posiadał podobne zdanie.
- Mój boże, on też jest tak pokiereszowany? - cichy szept niebieskookiej Hon całkowicie przeszył się przez ciało samca. - Nie wiem, czy będę w stanie im pomóc. To wszystko wydaje się dosyć.. krytyczne. - dodała, przerzucając wzrok na samca Alfa.
- Jak widzisz, Honey, z tym bezmyślnym filistrem jest jeszcze gorzej - warknęła w odpowiedzi, przeskakując przez niewielki kamień, stanowiący granice jaskini Husky. - Mam wrażenie, że specjalnie chcą wprowadzić mnie w stan obłędu.
- To nie tak, nie słuchaj jej. - Meversue wyruszył naprzód z naburmuszoną miną. - To wszystko to istny cyrk, desperacki ges..
- Daj już spokój, Sue. - właśnie w tamtym momencie Suzzie przybrała grymas zażenowania.
Nie śmiał się odezwać. Nie sprzeciwił się, pomimo swego instynktu, wzrastającego poziomu adrenaliny. Czuł, jak czerwona ciecz nasącza jego futro, nie pozostawiając go suchego w żadnym stopniu. Pulsujący ból przeszedł przez jego kończyny, całkiem je paraliżując. Leżał bezwiednie tuż przed wielobarwnymi łapami, skręcając się z napływającej fali cierpienia.
Suuu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz