Szybko dopasowałem do suki odpowiedni typ charakteru. Prześwietliłem jej osobowość na podstawie zachowania i gburowatych wypowiedzi. W mojej głowie, trzeszczały zębate koła. Oczami wyobraźni przesuwałem interaktywne plansze z danymi, porównując odebrane bodźce do wiedzy już zdobytej. Myślałem tylko takim sposobem. Wydawał mi się on najlepszy. Wyobrażanie sobie, że informacje w mózgu przechowywane są w szufladach, spisane i upakowane w tekturowe teczki, uporządkowane w tysiącach sterylnie czystych pomieszczeń, dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Miejsce, do którego tylko ja mam dostęp, i którego nie muszę wprowadzać zabezpieczeń. Zdarzało się, że całkowicie wyłączałem wszystkie zmysły i przenosiłem się tam. Do mojego domu.
-Czekaj! - krzyknąłem i ruszyłem za nią.
Tak zrobiłby każdy pies. Przynajmniej kilka razy widziałem takie zachowanie, więc w tej sytuacji uznałem je za stosowne.
-Spadaj! - warknęła. - Nie masz co robić? Oo, jak przykro-o.
Zignorowałem jej udawane współczucie tak bardzo popularne dla psów w okresie szczenięcym. Wtedy ma się potrzebę bycia w centrum uwagi, zdobywania szacunku poprzez pomiatanie innymi.
Przeszło mi przez myśl, że powinienem przeprosić za swoje wcześniejsze wypowiedzi. Co prawda nie chciałem powiedzieć nic w tym stylu, ale uznałem, że dopasowanie się tonem i sposobem myślenia do rozmówcy wyjdzie mi na dobre. Niestety, suka nie chciała mieć styczności z nikim, do kogo można by było porównać jej zachowanie. Czyli, że tak naprawdę nie chciała się tak zachować? A może nienawidziła swojego charakteru? Albo wprost przeciwnie, miała tak wysoką samoocenę, że nie chciała aby ktokolwiek zbliżył się do jej pojęcia "doskonałości"? Warto sprawdzić.
-Przepraszam - odezwałem się nieśmiało. - Nic ci nie jest?
Moje usposobienie zmieniło się diametralnie. Z zaciętego wojownika do potulnego szczeniaczka. Zmiany osobowości były tym, co bardzo lubiłem. Nie miałem żadnego problemu z tym, kogo udaję. To była tylko gra, a żaden odgrywany przeze mnie pies z przypisanym wcześniej typem charakteru nie był do końca mną. Moje prawdziwe "ja" od niepamiętnych czasów siedziało zagrzebane w papierach w jednym z pokoi na świeżo wypolerowanej podłodze i z zainteresowaniem przeglądało teczki z informacjami.
Suczka zmierzyła mnie nierozumnym wzrokiem. Jakby coś jej we mnie nie pasowało.
-Jestem zmęczona, wypierdku - odparła. - Daj mi już spokój.
-Oczywiście. - Ukłoniłem się lekko. - Miłego dnia.
Odwróciłem się i wolnym krokiem ruszyłem w kierunku jaskini Lokiego. Chciałem odbyć z nim dłuższą pogawędkę na temat mojej przyszłości, ale nagle coś mnie tknęło. Spojrzałem za siebie. Suka siedziała i patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. Może obudziły się w niej jakieś głębsze uczucia? Postanowiłem, że nieco lepiej przeanalizuję jej zachowanie. Wykonałem kilka śmiałych kroków wstecz i bez słowa usiadłem obok niej.
Lilianna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz