W nocy rozpętało się piekło.
Zaczęło się dosyć łagodnie. O drugiej nad ranem obudził mnie silny ból głowy i dreszcze. Wstałam, starając się dojść do szafki z lekami. Po paru krokach zaczęłam się mocno zataczać, traciłam kontrolę nad własnym ciałem. Chwilę później straciłam tę kontrolę całkowicie. Upadłam na ziemię. Starałam się wstać, ale żaden z moich mięśni nawet nie drgnął. Udało mi się tylko otworzyć pysk i... natychmiast zwymiotować. Nagle usłyszałam diaboliczny śmiech. Ledwo się zorientowałam, że to moje struny głosowe go wydały.
- Nie wolno kontaktować się z osobami z innych światów. Nie wiedziałaś tego, suko? - nie mogłam przestać poruszać ustami. Głos wydobywający się z mojej krtani był niski i ochrypły.
- Dostaniesz karę.
Moje ciało zostało wyciągnięte na zewnątrz. Nie potrafiłam tego kontrolować. I tak, gdy leżałam na zimnym piachu, demon mnie opuścił. Nie mogłam jednak się poruszyć.
Wszystko było dziwne. Siedziałam w ciemnym, zimnym pomieszczeniu, które było olbrzymie. Zatęchły zapach aż wymuszał na mnie wymioty. W dodatku wszędzie były ledwo widoczne klatki. A w nich różne... istoty. Nawet nie chciałam na nie patrzeć. Zewsząd dobiegał śmiech. Ujrzałam jedno, jedyne okienko. Wielkości mojego łba. Wyjrzałam przez nie. Zobaczyłam siebie. Sforę. I psy biegnące do mojego ciała. Słyszałam też ich głosy, ale zrozumiałam, że tylko ja je słyszę.
***
- I co jej jest? - dopytywała Gracy.
Lekarka spojrzała na nią ponuro.
- Jest na granicy życia i śmierci. W śpiączce. Poczekalni.
Grey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz