sobota, 6 maja 2017

Od Jema CD Quiet

Z zaskoczenia otworzył szerzej oczy i uchylił lekko pysk. Jocker... nie żyje. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak mogła wygląda jego śmierć. Alfa miał w sobie ducha walki, nie dałby się ot tak zabić. Ze słowami suki Jem poczuł dziwną pustkę. Owczarek był dobrym przywódcą, psy mogły mu zaufać. Dla wielu, w tym Jema, był także... przyjacielem. Czekoladowy skrzywił się, chyląc łeb ku ziemi. Strata bliskich osób zawsze przysparzała wiele bólu psychicznego, choć wcześniej nieczęsto mógł zaznać tego uczucia. Za myśl przyszedł mu Quake - znajda, którą Jock zdecydował się przygarnąć. Labrador miał zaledwie rok, gdy Sfora się rozpadł. Były Beta czuł swego rodzaju odpowiedzialność za młodego. Przypomniał sobie czasy, gdy musiał się nim zajmować. Z przykrością stwierdził, że nie potrafił docenić tej chwili. Kto wie, może teraz i on nie żyje.
Z zamyślenia wyrwało go głośne chrząknięcie suki. Przeniósł na nią smutny wzrok. Więc dobrze podejrzewał. Mimo wszystko, nie kojarzył jej. Nie wydawało mu się, by należał do SPU w tych czasach co on. Nie wątpił jednak, że jest spokrewniona z Mashine. Czekoladowy owczarek dźwignął się na łapy i skierował w kąt jaskini. Zaczął rozrywać łapą pajęczyny. Suczka zmarszczyła brwi, podchodząc bliżej.
- Mieszkałeś tu? - zapytał ściszonym głosem. Pies kiwnął głową. Najprawdopodobniej podczas chwili ciszy zaczęła łączyć w głowie wszystkie fakty. Z pewnością domyśliła się, że zajmował kiedyś wysoką pozycję. Ponownie westchnął, odwracając pysk w stronę Quiet. Posłał jej pytające spojrzenie, jakby chciał się dowiedzieć co tu robi.
- Gdy Jocker umierał... - zaczęła z wyraźnym przygnębieniem. - Ostatkami sił przekazał mi władzę. Widząc tą pustkę, zdecydowałam się odnowić sforę.
Więc widziała. Jem nie wiedział, że gdy żywot aussie zbliżał się ku końcu, znajdował się on na terenach sfory. Przecież pamiętał doskonale ten dzień, w którym Alfa znikł.

Burzliwy, chłodny wieczór. Sfora opustoszała. Niewiele psów zostało. Wśród nich znajdowali się rzecz jasna Jocker, Jem, Castiel i Quake. Delta wiedział, że przywódca jest lekko przybity. Postanowił wybrać się do jego jaskini, mimo złej pogody. Wszedł do środka. Zastukał pazurami o kamienną posadzkę. Krople deszczu skapywały z sufitu tworząc przy wejściu wielką kałużę. Pies zastał tylko pustkę. Zmarszczył brwi, rozglądając się dookoła. Mógłby szukać zapachu, ale deszcz zdążył już go zmyć. Potrząsnął łbem, siadając. Dwa legowiska z mchu były zniszczone. Wszędzie leżały rozsypane kości i inne resztki. Wyglądało to, jakby do jaskini wpadł wcześniej jakiś wielki stwór, niszcząc co popadnie. Może Alfa i jego syn uciekli przed nim? 
Chodził do terenach sfory szukając jakichkolwiek oznak życia. Wszyscy znikli bez śladu. On też powinien iść, ale mimo wszystko był przywiązany do tego miejsca. Spędził tu większość swojego życia. Przełamał się i wyruszył dopiero po kilku tygodniach. Zależało mu tylko na tym, by zapomnieć. Chciał pozbyć się wspomnień.
- Masz zamiar tu zostać? - spytała Quiet po dłuższej chwili.
Kiwnął pyskiem w zamyśleniu. Wszystko zaczyna się od nowa.

Quiet Nicolette? 
Brak weny lol


Brak komentarzy: