sobota, 13 maja 2017

Od Alicia do Suzzie

Pracowałem dość długo... Pomogłem w tym czasie jednak tylko dwóm psom. Eh. Te "super" uczucie gdy wstajesz o ósmej i musisz ogarnąć swoje miejsce pracy, aby przyjąć tylko dwa psy. W każdym razie teraz było coś około siedemnastej i szykowałem się do wyjścia do swojego domu. Nie byłem zmęczony, jedynie znudzony. Potrzebowałem jakiejś rozrywki, tylko nie wiedziałem jakiej. Byłem tu dopiero od kilku dni i nie znałem każdego zakątka i miejsca w sforze... jedyne co przychodziło mi do głowy to krótki spacer przez Złote Wzgórza. Co jak co, ale kilka razy o nich słyszałem. Wiedziałem tylko tyle, że o tej porze roku, jaką była wiosna, są wręcz przepiękne. Wywnioskowałem z tego, że skoro są takie niesamowite to też będzie się tam kręciło trochę psów. Może jakiś mnie zaciekawi na tyle, że z nim porozmawiam? Kto wie?
***
Dojście na miejsce zajęło mi trochę czasu, ale to było spowodowane tylko i wyłącznie moimi małymi rozmiarami. Nawet nie wiezie jak często jestem tym poirytowany... W sforze jak na razie nie ma żadnego psa o moich gabarytach, więc każdy, nawet szczenie jest w stanie mnie prześcignąć.
"Jeżeli ktoś mi to teraz wypomni to chyba go zabiję... Nie wiem do końca jak, ale zabiję..." takie mniej-więcej myśli toczyły się w mej głowie, gdy już dotarłem na miejsce, lekko zdyszany. Po chwili dyszenia rozejrzałem się w okół siebie. Nie było żadnego psa. Westchnąłem ciężko. Teraz mogę się przyznać, że miałem cichą nadzieję, że kogoś tu spotkam, ale trudno. Nie chciałem tracić czasu na bezczynne stanie w miejscu i czekanie aż coś się wydarzy, więc od razu ruszyłem z powrotem do swego domu. Znajdowałem się na samym środku Wzgórza więc zajęło mi trochę czasu wracanie, ale w pewnym momencie się zatrzymałem. Usłyszałem wyraźne kroki, a do mych nozdrzy dobiegł znajomy zapach psa. Niestety nie do końca wiedziałem jaki to pies... To był ktoś obcy. Przez moją głowę przemknęła myśl: Nareszcie coś zacznie się dziać!" ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego, iż ten pies nie musiał być do mnie przyjacielsko nastawiony. Momentalnie z postawy podekscytowanej zmieniłem ją na... Hm. Odpowiedzialną? Rozsądną. O. Rozejrzałem się po raz drugi w okół siebie i dostrzegłem czworonoga. Był to biały, duży pies, których w sforze trochę było... Podajże 3, albo 4. Gdy dojrzałem umaszczenie, rozluźniłem się lekko. Byłem już lekko przekonany, że to ktoś ze sfory. Postanowiłem podejść do osobnika. Z każdym krokiem zauważałem nowe cechy. Najpierw zobaczyłem, że jest puchaty, potem, że ma stojące uszy, a na samym końcu, że to Beta, która sprawowała się jako pielęgniarka.

Suzzie?

Brak komentarzy: