Dzień był jak każdy inny - ciepły i słoneczny. Nie pomyślałbym, że mógłby być wstępem do ciekawej przygody, a raczej doświadczenia.
Gdy spacerowałem po Łące Nieziemskich Fiołków, nagle znikąd pojawił się Jocker. Był zadyszany i wyglądał, jakby go ktoś gonił.
- Cześć, kuzynku - przywitałem się beztrosko. Kiwnął głową i sapnął:
- Chodź!
Pociągnął mnie (niezmiernie zdziwionego) za sobą. Nasz dziki bieg trwał krótko. Zostałem zaciągnięty do Centrum Sfory, gdzie, przy wielkim głazie na którym Alfa zwykł wygłaszać przemowy, siedzieli wszyscy członkowie. Jock usiadł na głazie i siłą usadził mnie obok siebie.
- Wyjeżdżam na dwa dni - wydyszał, bez przywitania. - Niklaus jest tymczasowym Alfą.
Zeskoczył na ziemię i wypruł przed siebie. Po paru sekundach go nie było. Wszyscy przypatrywali się sobie z szokiem. Co tu się do cholery wydarzyło?
Po dziesięciu minutach otępienia postanowiłem działać. Nie możemy stać tak wieczność.
- Dobra - zacząłem. - Zbliża się pora obiadowa. Dzisiaj zjemy wszyscy wspólnie. Proszę, by grupa do polowania natychmiast udała się na łowy i nałapała jak najwięcej zwierzyny. Wszystko przytargajcie za dwie godziny pod strumyk. Tam zjemy.
***
Następnego dnia z uśmiechem na pysku wspominałem ten obiad. Przeprowadzony w miłej atmosferze, upłynął nam na śmianiu się, plotkowaniu i tego typu rzeczach. Obowiązki Alfy to prościzna, pomyślałem. Niestety, w złą godzinę.
Już dwadzieścia minut później ktoś zapukał do mojej jaskini. Wyszedłem z niej i zobaczyłem niskiego, czarno-białego psa.
- Powiedziano mi, że tu znajdę Alfę. Jocker, tak? Mam ci do przekazania wiadomość od Jossiego.
Podał mi zwitek papieru i już go nie było. Powoli rozwinąłem karteczkę. Było tam...
Drogi Jockerze!
Z radością oznajmiam ci, że nasz problem dotyczący plagi wilczych szpiegów został rozwiązany. Przyjęliśmy wszystkie twoje propozycje, więc nie będzie już żadnych zażaleń ze strony naszych obiektów. Chcę cię również zaprosić na obrady dotyczące następnego problemu, i uroczysty obiad po nich. Za dwie godziny, w Naszym Specjalnym Miejscu.
Jossie
PS Weź ze sobą Suzzie.
Po przeczytaniu ostatniego zdania, odetchnąłem z ulgą. Trzeba znaleźć tylko Su. I to szybko.
Nie wierząc w swoje szczęście, nagle ją ujrzałem i przywołałem do siebie. Wytłumaczyłem wszystko.
- Ach, to - machnęła łapą. - Pójdę sama, wytłumaczę nieobecność Jocker'a.
Uszczęśliwiony, przytuliłem ją i poszedłem na krótki spacer. Myślałem, że wszystkie kłopoty za mną, w końcu za dwadzieścia cztery godziny będzie tu prawdziwy Alfa. Dwie godziny później znów waliłem głową w ścianę. Sprawa była o wiele poważniejsza niż wcześniej...
- Jeden z twoich zapchlonych kundli zranił ciężko moje dziecko!!! - wrzeszczał jak opętany stary Amstaff. - Ma sparaliżowane wszystkie łapy, jest warzywem!!! Nie mówi, nie reaguje, siłą trzeba go karmić! Inni chcą go zabić! Masz dwanaście godzin, by wyjaśnić, kto to zrobił, i wymierzyć mu godną karę. Słyszysz?! Dwanaście godzin!!! Inaczej... - nie dokończył. Poszedł sobie. A ja stałem w miejscu, nie wiedząc co począć. Jocker na pewno nie zdąży wrócić w ciągu dwunastu godzin. A ja nie dam rady dowiedzieć się, kto okaleczył dziecko tego Amstaffa. Od razu się poddam. Tylko co ze mną będzie?
*11,5 godziny później*
- Niklaus - rzekł wesoło mój ratunek w postaci Jocker'a. - Jestem wcześniej.
- To świetnie kuzynku! - wykrzyknąłem, ciesząc się jak małe dziecko. - Bo masz w pół godziny dowiedzieć się, kto sprawił, że dziecko pana Amstaffa stało się warzywem. Jak tego nie zrobisz, ten pan będzie, delikatnie mówiąc, zły. I tak przy okazji. Czemu cię nie było?
Alfa zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
- Pi*prz się, Niklaus - wycharczał, biegnąc dalej.
- Z tobą zawsze! - zawołałem za nim, wybuchając śmiechem.
Wszystko wracało do normy.
THE END
Quest zdobywa 55 PNS!