sobota, 30 kwietnia 2016

Od Locked'a- CD opowiadania Bitter Sweet'a

Gdy pies wyszedł z jaskini ja wyszedłem z kryjówki. Pożegnałem Ele i dogoniłem psa. Ten gdy mnie zobaczył chciał się na mnie rzucić. Wystawiłem spokojnie łapę w przód i powiedziałem.
- Spokojnie. Jak już masz taką ochotę trzepać się po ryjach to chociaż ustalmy gdzie i kiedy.- uznałem.
- Niech ci będzie..- warknął.- Jutro o 10 w Mrocznym Lesie.
- Stoi. Do jutra.- pożegnałem nieco oschle.
Wiem że Bitter nadal jest moim przyjacielem, ale wkurzył się na mnie za ten rewanż. No nic zobaczymy jak jutro pójdzie nam walka.

***z rana o 9:30***

Czekałem w lesie ma Bitter'a. Gdy sforzanie dowiedzieli się o bitwie zebrali się niedaleko lasu. Zza drzew słyszałem już kroki i sapanie przeciwnika.

Bitter Sweet? Oszczędź Lock'a

Od Locked'a

Stałem przed jej jaskinią wgapiony w swoje myśli. Nie wiedziałem czy wejść czy zapukać czy po prostu speszyć i odejść. Z jaskini dochodziły dziwne dźwięki. W końcu przekroczyłem próg jamy i wszedłem w jej głąb. Zastałem tam kogoś kogo chciałem zastać. Przywitał/a mnie a ja poprosiłem o rozmowę przy stole. Zgodził/a się. Usiadłem po jednej stronie stołu a on/a po drugiej. Nie wiedziałem jak zacząć. Lecz w końcu musiałem przerwać tą ciszę.
- Słuchaj. Znamy się dosyć długo. Jesteś naprawdę miły/ła. I piękny/na. Nie wiem czy to odpowiedni moment..
- Słucham. Kontynuuj.- zawiadomił/a.
- Jasne. Więc.. Chciałbym cię prosić o.. To żebyś zrobił/a mnie najszczęśliwszym kundlem w tej jaskini i... Czy chciałbyś/abyś zostać moją dziewczyną?
Zamilkłem.

Elaine? Te / zmylne co? XD

Od Meversue'a - C.D. Opowiadania Suzzie

Cały przebieg bitwy wydawał się Meversue'owi załatany ogromną, klejącą łatką, uzupełniony niepotrzebnym wątkiem, skompletowany czymś, czego nie powinno go skompletować. Samiec utwierdzał się w niejasnym przekonaniu. Własnej dewizie, która świadczyła jasno, przejrzyście, że zakończenie sporu powinno odbyć się w inny, bardziej odpowiedni sposób, zarówno dla niego, jak i samca Alfa. Przeprosiny, które miały miejsce tylko dzięki wtrąceniu zdania śnieżnobiałej suki Mever uznał za bezcelowe, biorąc pod uwagę to, co wówczas czuł. Co ciągnęło się na jego język? Z pewnością kilkaset obraźliwych, niecenzuralnych słów; był niemal pewny, że i Jocker posiadał podobne zdanie.
- Mój boże, on też jest tak pokiereszowany? - cichy szept niebieskookiej Hon całkowicie przeszył się przez ciało samca. - Nie wiem, czy będę w stanie im pomóc. To wszystko wydaje się dosyć.. krytyczne. - dodała, przerzucając wzrok na samca Alfa.
- Jak widzisz, Honey, z tym bezmyślnym filistrem jest jeszcze gorzej - warknęła w odpowiedzi, przeskakując przez niewielki kamień, stanowiący granice jaskini Husky. - Mam wrażenie, że specjalnie chcą wprowadzić mnie w stan obłędu.
- To nie tak, nie słuchaj jej. - Meversue wyruszył naprzód z naburmuszoną miną. - To wszystko to istny cyrk, desperacki ges..
- Daj już spokój, Sue. - właśnie w tamtym momencie Suzzie przybrała grymas zażenowania.
Nie śmiał się odezwać. Nie sprzeciwił się, pomimo swego instynktu, wzrastającego poziomu adrenaliny. Czuł, jak czerwona ciecz nasącza jego futro, nie pozostawiając go suchego w żadnym stopniu. Pulsujący ból przeszedł przez jego kończyny, całkiem je paraliżując. Leżał bezwiednie tuż przed wielobarwnymi łapami, skręcając się z napływającej fali cierpienia.

Suuu?

piątek, 29 kwietnia 2016

Od Castiela - CD opowiadania Lilianny

    Szybko dopasowałem do suki odpowiedni typ charakteru. Prześwietliłem jej osobowość na podstawie zachowania i gburowatych wypowiedzi. W mojej głowie, trzeszczały zębate koła. Oczami wyobraźni przesuwałem interaktywne plansze z danymi, porównując odebrane bodźce do wiedzy już zdobytej. Myślałem tylko takim sposobem. Wydawał mi się on najlepszy. Wyobrażanie sobie, że informacje w mózgu przechowywane są w szufladach, spisane i upakowane w tekturowe teczki, uporządkowane w tysiącach sterylnie czystych pomieszczeń, dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Miejsce, do którego tylko ja mam dostęp, i którego nie muszę wprowadzać zabezpieczeń. Zdarzało się, że całkowicie wyłączałem wszystkie zmysły i przenosiłem się tam. Do mojego domu.
    -Czekaj! - krzyknąłem i ruszyłem za nią.
    Tak zrobiłby każdy pies. Przynajmniej kilka razy widziałem takie zachowanie, więc w tej sytuacji uznałem je za stosowne.
    -Spadaj! - warknęła. - Nie masz co robić? Oo, jak przykro-o.
    Zignorowałem jej udawane współczucie tak bardzo popularne dla psów w okresie szczenięcym. Wtedy ma się potrzebę bycia w centrum uwagi, zdobywania szacunku poprzez pomiatanie innymi.
    Przeszło mi przez myśl, że powinienem przeprosić za swoje wcześniejsze wypowiedzi. Co prawda nie chciałem powiedzieć nic w tym stylu, ale uznałem, że dopasowanie się tonem i sposobem myślenia do rozmówcy wyjdzie mi na dobre. Niestety, suka nie chciała mieć styczności z nikim, do kogo można by było porównać jej zachowanie. Czyli, że tak naprawdę nie chciała się tak zachować? A może nienawidziła swojego charakteru? Albo wprost przeciwnie, miała tak wysoką samoocenę, że nie chciała aby ktokolwiek zbliżył się do jej pojęcia "doskonałości"? Warto sprawdzić.
    -Przepraszam - odezwałem się nieśmiało. - Nic ci nie jest?
    Moje usposobienie zmieniło się diametralnie. Z zaciętego wojownika do potulnego szczeniaczka. Zmiany osobowości były tym, co bardzo lubiłem. Nie miałem żadnego problemu z tym, kogo udaję. To była tylko gra, a żaden odgrywany przeze mnie pies z przypisanym wcześniej typem charakteru nie był do końca mną. Moje prawdziwe "ja" od niepamiętnych czasów siedziało zagrzebane w papierach w jednym z pokoi na świeżo wypolerowanej podłodze i z zainteresowaniem przeglądało teczki z informacjami.
    Suczka zmierzyła mnie nierozumnym wzrokiem. Jakby coś jej we mnie nie pasowało.
    -Jestem zmęczona, wypierdku - odparła. - Daj mi już spokój.
    -Oczywiście. - Ukłoniłem się lekko. - Miłego dnia.
    Odwróciłem się i wolnym krokiem ruszyłem w kierunku jaskini Lokiego. Chciałem odbyć z nim dłuższą pogawędkę na temat mojej przyszłości, ale nagle coś mnie tknęło. Spojrzałem za siebie. Suka siedziała i patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. Może obudziły się w niej jakieś głębsze uczucia? Postanowiłem, że nieco lepiej przeanalizuję jej zachowanie. Wykonałem kilka śmiałych kroków wstecz i bez słowa usiadłem obok niej.

Lilianna?
   

wtorek, 26 kwietnia 2016

Od Bitter Sweet'a - C.D. Opowiadania Gracy

- Tak, istotnie, było cudownie - westchnął Bitter, tym samym kończąc wyjaśnienie absencji. - Nie, nie posiadam ran bitewnych. Miałem ich nabyć na polach rolnych?
Swój bezsensowny, krótki raport podsumował głośnym, przeszywającym śmiechem, którym wtórowało mu rodzeństwo Alfa. Po kilkunastu sekundach beztroskiej radości powoli uniósł swoją łapę, aby właśnie nią ukazać pożegnalny gest. Na jej powierzchni dostrzegł kilka gładkich ran, jednak całkiem sklejonych puszystą, nasączoną krwią sierścią. Nie wydawały się pobrudzone, a tym bardziej nie sprawiały wrażenia takich, które były w stanie zagrozić egzystencji Bitt'a - były to bowiem najzwyklejsze w świecie zadraśnięcia ostrym, młodym zbożem. Śnieżnobiała błyskawicznie podskoczyła w jego stronę, jednak on cofnął się jeszcze szybciej, sprawniej i zwinniej. Rzucił jej karcące spojrzenie, za chwilę znikając w czeluściach własnego, przepełnionego bezużytecznymi przedmiotami mieszkania. Automatycznie przysłonił wejście wielkim, lśniącym głazem, podpierając się grzbietem o jego powierzchnię.
- A jednak wróciłeś, Bitter Sweet. - usłyszał cichy, jednakże pełen zdziwienia głos. - Miałam nadzieję.. myślałam, że przetrzymają Cię tam do końca sezonu.
- Jak widzisz, jestem tutaj, razem z Tobą i resztą psiego społeczeństwa - odpowiedział, starając się ułożyć na twardym, kamiennym legowisku. - Właściwie, nigdzie nie byłem. Moja decyzja okazała się zgubna.
Biała suka nie odpowiedziała. Owczarek posiadał niejasne przeczucie, że to właśnie jej brata zauważył na miejskiej zebrze, spowitej w czarno-białe pasy. Widział go wiele razy, jednak najczęściej przez kilka sekund; jednak i on był w stanie określić, z kim miał do czynienia.

Greyey? Wybacz, że tak długo się z tym zbierałem.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Od Niklausa - Quest 4. "Twoje Alfowanie"

Dzień był jak każdy inny - ciepły i słoneczny. Nie pomyślałbym, że mógłby być wstępem do ciekawej przygody, a raczej doświadczenia.
Gdy spacerowałem po Łące Nieziemskich Fiołków, nagle znikąd pojawił się Jocker. Był zadyszany i wyglądał, jakby go ktoś gonił.
- Cześć, kuzynku - przywitałem się beztrosko. Kiwnął głową i sapnął:
- Chodź!
Pociągnął mnie (niezmiernie zdziwionego) za sobą. Nasz dziki bieg trwał krótko. Zostałem zaciągnięty do Centrum Sfory, gdzie, przy wielkim głazie na którym Alfa zwykł wygłaszać przemowy, siedzieli wszyscy członkowie. Jock usiadł na głazie i siłą usadził mnie obok siebie.
- Wyjeżdżam na dwa dni - wydyszał, bez przywitania. - Niklaus jest tymczasowym Alfą.
Zeskoczył na ziemię i wypruł przed siebie. Po paru sekundach go nie było. Wszyscy przypatrywali się sobie z szokiem. Co tu się do cholery wydarzyło?
Po dziesięciu minutach otępienia postanowiłem działać. Nie możemy stać tak wieczność.
- Dobra - zacząłem. - Zbliża się pora obiadowa. Dzisiaj zjemy wszyscy wspólnie. Proszę, by grupa do polowania natychmiast udała się na łowy i nałapała jak najwięcej zwierzyny. Wszystko przytargajcie za dwie godziny pod strumyk. Tam zjemy.
***
Następnego dnia z uśmiechem na pysku wspominałem ten obiad. Przeprowadzony w miłej atmosferze, upłynął nam na śmianiu się, plotkowaniu i tego typu rzeczach. Obowiązki Alfy to prościzna, pomyślałem. Niestety, w złą godzinę.
Już dwadzieścia minut później ktoś zapukał do mojej jaskini. Wyszedłem z niej i zobaczyłem niskiego, czarno-białego psa.
- Powiedziano mi, że tu znajdę Alfę. Jocker, tak? Mam ci do przekazania wiadomość od Jossiego.
Podał mi zwitek papieru i już go nie było. Powoli rozwinąłem karteczkę. Było tam...

Drogi Jockerze!
Z radością oznajmiam ci, że nasz problem dotyczący plagi wilczych szpiegów został rozwiązany. Przyjęliśmy wszystkie twoje propozycje, więc nie będzie już żadnych zażaleń ze strony naszych obiektów. Chcę cię również zaprosić na obrady dotyczące następnego problemu, i uroczysty obiad po nich. Za dwie godziny, w Naszym Specjalnym Miejscu.
Jossie
PS Weź ze sobą Suzzie.

Po przeczytaniu ostatniego zdania, odetchnąłem z ulgą. Trzeba znaleźć tylko Su. I to szybko.
Nie wierząc w swoje szczęście, nagle ją ujrzałem i przywołałem do siebie. Wytłumaczyłem wszystko.
- Ach, to - machnęła łapą. - Pójdę sama, wytłumaczę nieobecność Jocker'a.
Uszczęśliwiony, przytuliłem ją i poszedłem na krótki spacer. Myślałem, że wszystkie kłopoty za mną, w końcu za dwadzieścia cztery godziny będzie tu prawdziwy Alfa. Dwie godziny później znów waliłem głową w ścianę. Sprawa była o wiele poważniejsza niż wcześniej...
   - Jeden z twoich zapchlonych kundli zranił ciężko moje dziecko!!! - wrzeszczał jak opętany stary Amstaff. - Ma sparaliżowane wszystkie łapy, jest warzywem!!! Nie mówi, nie reaguje, siłą trzeba go karmić! Inni chcą go zabić! Masz dwanaście godzin, by wyjaśnić, kto to zrobił, i wymierzyć mu godną karę. Słyszysz?! Dwanaście godzin!!! Inaczej... - nie dokończył. Poszedł sobie. A ja stałem w miejscu, nie wiedząc co począć. Jocker na pewno nie zdąży wrócić w ciągu dwunastu godzin. A ja nie dam rady dowiedzieć się, kto okaleczył dziecko tego Amstaffa. Od razu się poddam. Tylko co ze mną będzie?
*11,5 godziny później*
- Niklaus - rzekł wesoło mój ratunek w postaci Jocker'a. - Jestem wcześniej.
- To świetnie kuzynku! - wykrzyknąłem, ciesząc się jak małe dziecko. - Bo masz w pół godziny dowiedzieć się, kto sprawił, że dziecko pana Amstaffa stało się warzywem. Jak tego nie zrobisz, ten pan będzie, delikatnie mówiąc, zły. I tak przy okazji. Czemu cię nie było?
Alfa zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
- Pi*prz się, Niklaus - wycharczał, biegnąc dalej.
- Z tobą zawsze! - zawołałem za nim, wybuchając śmiechem.
Wszystko wracało do normy.


THE END 
Quest zdobywa 55 PNS!

Od Honey - CD opowiadania Gracy

W nocy rozpętało się piekło.
  Zaczęło się dosyć łagodnie. O drugiej nad ranem obudził mnie silny ból głowy i dreszcze. Wstałam, starając się dojść do szafki z lekami. Po paru krokach zaczęłam się mocno zataczać, traciłam kontrolę nad własnym ciałem. Chwilę później straciłam tę kontrolę całkowicie. Upadłam na ziemię. Starałam się wstać, ale żaden z moich mięśni nawet nie drgnął. Udało mi się tylko otworzyć pysk i... natychmiast zwymiotować. Nagle usłyszałam diaboliczny śmiech. Ledwo się zorientowałam, że to moje struny głosowe go wydały.
- Nie wolno kontaktować się z osobami z innych światów. Nie wiedziałaś tego, suko? - nie mogłam przestać poruszać ustami. Głos wydobywający się z mojej krtani był niski i ochrypły.
- Dostaniesz karę.
  Moje ciało zostało wyciągnięte na zewnątrz. Nie potrafiłam tego kontrolować. I tak, gdy leżałam na zimnym piachu, demon mnie opuścił. Nie mogłam jednak się poruszyć.
  Wszystko było dziwne. Siedziałam w ciemnym, zimnym pomieszczeniu, które było olbrzymie. Zatęchły zapach aż wymuszał na mnie wymioty. W dodatku wszędzie były ledwo widoczne klatki. A w nich różne... istoty. Nawet nie chciałam na nie patrzeć. Zewsząd dobiegał śmiech. Ujrzałam jedno, jedyne okienko. Wielkości mojego łba. Wyjrzałam przez nie. Zobaczyłam siebie. Sforę. I psy biegnące do mojego ciała. Słyszałam też ich głosy, ale zrozumiałam, że tylko ja je słyszę.
***
- I co jej jest? - dopytywała Gracy.
Lekarka spojrzała na nią ponuro.
- Jest na granicy życia i śmierci. W śpiączce. Poczekalni.


Grey?

sobota, 23 kwietnia 2016

Od Niklausa - CD opowiadania Monny

Zacisnąłem zęby. Powstrzymałem się od krzyknięcia na szczeniaka. Przecież on nie wiedział... Nie mogłem winić go za zadane pytania.
- Jestem tu od urodzenia, czyli już sześć lat. Alfy są bardzo miłe, to rodzeństwo. Są moimi jakby kuzynami, bo ich rodzice są moimi dziadkami. Na chwilę obecną mamy tu sporo psów, ale kiedyś było ich o wiele więcej. Miałem partnerkę... Odeszła bardzo niedawno. I mam szczeniaki. Trzy. Ale dwójka odeszła z matką, została tylko Heroine. Jest już dorosła, ale kiedyś mogę was zapoznać. Masz jeszcze jakieś pytania? - spojrzałem na niego. Chyba lekko się zawstydził.
- Alfy... Jak się nazywają? - bąknął.
- Suzzie i Jocker. Jesteśmy na miejscu.
Zatrzymaliśmy się przed okazałą jaskinią.
- Jock! Su! - wykrzyknąłem.
- Cześć Nik. Jocker'a nie ma, z rana wyjechał na trzy dni - z jaskini wychynęła biała suczka i lekko mnie przytuliła. Widziałem niepewność na pyskach szczeniaków, gdy Alfa spojrzała na nie.
- Kim oni są? - spytała.
- To Monny i Konny, chcą dołączyć. A to właśnie Suzzie - roześmiałem się.
- Miło mi was poznać - Su podeszła bliżej szczeniaków.

Monny?

piątek, 22 kwietnia 2016

Od Monny CD opowiadania Niklausa

-Jestem Monny - przedstawiłam się z uśmiechem na pyszczku. Sfora?. Rodzina?. Czyżbyśmy w końcu znaleźli miejsce, gdzie nas zaakceptują?. Spojrzałam na brata. Widziałam, że jest wystraszony. Gdy chciałam powiedzieć jak ma na imię, zrobił to sam.
-Jestem Konny. - powiedział do białego psa. Chyba był mniej ufny, niż ja. Ale w sumie dobrze... Albo nie?.
Szliśmy za białym psem, aż doszliśmy do ich terenów.
-To tutaj - powiedział.
Rozejrzałam się. Dosyć duże te tereny... Nawet bardzo duże. Chyba, że to takie złudzenie, bo jestem mała?. Nie wiedziałam. Nie chciałam nawet pytać, bo... bałam się.
-Dobrze, chodźmy dalej. Musze Was zaprowadzić do Alf. - powiedział i znowu ruszyliśmy za nim.
Mój brat podbiegł do niego, a gdy się z nim zrównał, zaczął zadawać mu pytania. Jak to on. Zawsze musiał wybadać sytuację...
-Długo tu już jesteś?. Jakie są Alfy?. Dużo jest tutaj psów?. Masz partnerkę?. Macie szczeniaki?. - pytał Konny
Przewróciłam oczami. Cały on. Ale dwóch ostatnich pytań nie musiał już zadawać. Naprawdę, mógł się powstrzymać!
-Konny... - upomniałam go. Olał mnie. Czekał na odpowiedzi Niklausa.

Niklaus?

czwartek, 21 kwietnia 2016

Od Niklausa - CD opowiadania Monny

Czekałem, aż mi odpowiedzą. Byli wystraszeni, mniejszy z szczeniaków lekko się trząsł. Drugi postanowił się do mnie odezwać.
- My... uciekliśmy zz.. d-domu... - pisnął.
- Mogę zaproponować wam miejsce w sforze - rzekłem, a widząc ich zdziwione miny, wyjaśniłem. - Sfora to taka jakby duża psia rodzina. Wszyscy żyją w zgodzie, mamy własne tereny, jaskinie mieszkalne... I Alfę, czyli przywódcę. Chcielibyście do nas dołączyć?
- T-tak - odezwał się drugi szczeniak.
- Dobrze, w takim razie zaprowadzę was do przywódców. Tak w ogóle, jestem Niklaus. A wy jak się nazywacie?

Monna?

Od Monny

-Teraz! - krzyknął mój brat. Zaczęłam szybko uciekać. Mężczyzna zaczął krzyczeć, żebym nie uciekała i chyba złapał mojego brata, a on go ugryzł, bo Robert krzyknął, jakby go właśnie ktoś ugryzł. Konny szybko dobiegł do mnie i mówił, że mam się pospieszyć. Znaleźliśmy jakąś kryjówkę i tam się ukryliśmy. Znowu krzaki... Widziałam, jak Robert się rozgląda za nami. Nie znalazł nas. Pobiegł gdzieś...
-Co teraz? - zapytałam brata. On spojrzał na mnie.
-Musimy sobie sami jakoś poradzić - odparł i wyszedł z krzaków.
Chodziliśmy dosyć długo. Konny w końcu zatrzymał się, a ja wpadłam na niego. Spojrzałam na niego, a potem przed siebie. Pokazywał na jakiś ciemny kształt. Duży pies?. A może Wilk?.
-Co tu robicie szczeniaki? - zapytał się nas cień.

[Ktoś coś?. Samej raczej sobie nie popiszę =/ ]

Od Konny

Wędrowałem z siostra już jakiś czas. Od czasów, gdy naszych rodziców spotkał ten zły los... Nie było nam zbyt dobrze. Choć pewien miły wątek przeszedł przez nasze życie. Tak szybko jak przyszedł, tak szybko się skończył... Niestety.
Przygarnął nas pewien miły człowiek. Nazywał się Robert. Znalazł nas w krzakach, gdy czekaliśmy na mamę. Ja przeczuwałem co się stało, ale moja siostra nie chciała mi uwierzyć i uparcie siedziała w tych krzakach. Podszedł do nas, szepcząc, że nic nam nie zrobi. Nawet dał nam jedzenie!. Moja siostra od razu chciała do niego podbiec, ale powiedziałem jej, żeby uważała, bo może kłamać. Postanowiłem podejść pierwszy. Gdy nie wyczuwałem nic groźnego, pozwoliłem podejść siostrze. Robert zabrał nas do siebie do domu. Zaczął od kąpieli. Mojej siostrze spodobało się to, ale ja.. nie. NIE. Nienawidziłem Roberta za każdym razem, jak wsadzał mnie do tej dużej miski z wodą!. Ale potem dawał mi dobre jedzonko i wszystko się wyrównywało. Niestety... Gdy przychodziła jego koleżanka, ciągle kichała. Robert pewnego dnia zabrał nas na długi spacer. Zaczął do nas mówić, że inaczej niestety nie może zrobić. Kocha Laurę, nie chce jej stracić... Ale gdy usłyszałem to, co powiedział... To były jego ostatnie słowa do nas. Nigdy ich nie zapomnę... "Muszę Was oddać". A obiecywał, że nigdy nas nie zostawi!. Że wychowa nas, jakbyśmy byli jego dziećmi, a teraz...
-Mona, jak dam znak, uciekamy.
-Dlaczego? - spytała się ze zdziwieniem. Nie rozumiała, no jasne. Albo znowu nie słuchała go...
-Obiecaj, że pobiegniesz przed siebie, jak dam znak!
-Okej.. - odpowiedziała.
Docieraliśmy do schroniska. Nie chciałem tam trafić!. Widziałem, jak kiedyś zabierają jednego psa... Jak go traktowali... Nie mogliśmy tam i my trafić.. Zacząłem odliczać... Robert stanął. Odpiął najpierw moją smycz, potem od Mony. To była nasza jedyna okazja.

środa, 20 kwietnia 2016

Od Gracy– CD opowiadania Bitter Sweet'a

– Oli – warknęła gdy ten wbiegł do jej jaskini. Owczarek spojrzał na nią i przekręcił łeb.
– Co? – zapytał zdziwiony, podchodząc do niej i usiadł, patrząc na Grey z uniesioną 'brwią'. – Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – mruknął, obchodząc ją wokół.
– Wiedz, że nie – warknęła, wstając z ziemi i popatrzyła na brata z wyższością. – Jeżeli życie Ci miłe opuść tą jaskinię w ciągu pięciu sekund – powiedziała przez zaciśnięte kły, wskazują bratu łapą wyjście. Ten przewrócił oczami i położył się na czerwonym kocu Gracy. Suka od razu stanęła na baczność. Podeszła do Oli'ego i wbiła mu kły w kark, po czym wyniosła przed jaskinię.
– Bolało! – syknął, łapiąc się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zęby jego siostry.
– Będzie boleć jeszcze bardziej, jeżeli nie zabierzesz stąd tego swojego dupska – mruknęła, odwracając się do niego plecami i spojrzała na zmasakrowany, czerwony kocyk. Było widać na nim kilka czerwieńszych śladów, które mogły wskazywać na to, że parę kropel krwi Oli'ego na niego spadło.
– Miłe pożegnanie – mruknął i machnął łapą. Suka warknęła tylko i przewróciła oczami, kładąc się na posłaniu. – Bardzo miłe – znów usłyszała owczarka.
– Daru już sobie – warknęła i spojrzała na niego przez ramię. Pies stał i wbijał w nią mordercze spojrzenie. – Coś jeszcze? – zapytała, tym razem spokojniej. Od kłótni z Bitter'em była bardziej zdenerwowana. Wpływało na to najbardziej to, że co jakiś czas musiała ratować Oli'emu tyłek, ponieważ przez swój charakter i wiek wpakowywał się w różne kłopoty.
– Nic – mruknął i odwrócił się, idąc do domu. Grey wstała szybko i odprowadziła go wzrokiem pod las. Co raz bardziej wkurzało ją, że pies nie może stać się bardziej odpowiedzialny za swoje czyny. W końcu nie zostanie mu nic, gdy będzie się tak zachowywał. Suka rozejrzała się wokół swojego domu i wbiła wzrok w jaskinię, w której mieszkał Bitter. Cicho westchnęła, po czym wróciła do środka i położyła się na kocu.

Bitter? Okoliczności dzieją się, kiedy Biteł biergał se po miastach i wsiach xd

Od Gracy - CD opowiadania Honey

Grey patrzyła jeszcze przez chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą był duch jej matki. Nadal miała mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Westchnęła i spuszczając głowę, spojrzała na Honey, która rozmawiała jeszcze ze swoim znajomym. Po chwili jednak zwróciła swój wzrok ku Gracy.
– Gracy – powiedziała nie za głośno i powoli zaczęła zmierzać w jej stronę. Suka uniosła delikatnie łeb i spojrzała na Husky. – Wszystko okej? – zapytała, a Grey pokiwała głową.
Wracajmy do domu, proszę – mruknęła cicho suka, przekręcając łeb. Honey lekko się uśmiechnęła i kiwnęła łbem, po czym zaczęła iść. Gracy dorównała jej korku i rzucając ciche dziękuję do kolegi Honey zaczęły iść do domu.
■    ■    ■
 – Dzięki, Hon – bąknęła Grey gdy były już w sforze.
– Nie ma za co – uśmiechnęła się lekko. – To moja praca – dodała po chwili. Grey pokiwała łbem i odwróciła się, zaczynając iść.
– Przyjdź jutro – zawołał jeszcze Husky, na co Gracy pokiwała głową.
– Na razie – Grey podniosła łapę i zaczęła wracać szybszym krokiem.

Honey?

niedziela, 17 kwietnia 2016

Nowe szczeniaki!

http://psy-pies.com/pliki/image/artykuly/201207/duze/1343748954_szczeniaki-kundelki.jpgImię: Monny
Przezwisko: Mona
Rasa: Kundelek
Wiek: 6 miesięcy
Płeć: Samica
Rodzina:
~Matka, ojciec i dwójka rodzeństwa zabici przez inne psy.
~Starszy brat Konny – który nadal żyje.
Zakochany/a: Za młoda!
Charakter: Jest jeszcze młodym szczeniakiem. Lubi wszystkich i wszystko, sprytna, zaradna. Choć nigdy nie potrafiła dogonić swojego brata, gdy bawili się w ganianego. Zawsze przegrywała z płaczem.
Trzyma się na uboczu, nie przepada za innymi psami – możliwe dlatego, że po prostu się ich boi. Wie, że brat zawsze stanie w jej obronie i może na niego liczyć i na nim polegać. Lubi śpiewać.
Historia: Urodziłam się jako ostatnia w dodatku jako jedyna suczka. Miałam trzech braci. Konny – który nadal żyje i dotrzymuje mi towarzystwa, oraz staje w mojej obronie, gdy przychodzi taka sytuacja. Jest najstarszymm z miotu. Następny był Doran, brązowy kundelek, który lubił się przechwalać. Trzecim moim bratem był Gold. Cała trójka się śmiała, że ja jako jedyna jestem mieszańcem ich trzech kolorów – Konny w końcu zaprzestał wyśmiewać się ze mnie, choć pozostała dwójka nadal to robiła.
Pewnego pięknego dnia bawiliśmy się w czwórkę, gdy nabiegła nasza matka. Starała się nas ukryć w zaroślach, ale Gold i Doran nigdy nie potrafili jej słuchać. Z płaczem ukryła mnie wraz z najstarszym z mych braci w zaroślach i uciekła. Za nią pobiegli moi dwaj bracia… Znalazł nas jakiś człowiek i postanowił przygarnąć. Niestety, ktoś w domu człowieka miał uczulenie na psią sierść i znowu zostaliśmy bez domu… Do czasu, aż wraz z bratem natknęliśmy się na sforę…
Upomnienia: 0/4
Kontakt: Soako

Imię: Konny
Przezwisko: Kon
Rasa: Kundelek
Wiek: 6 miesięcy
Płeć: Samiec
Rodzina:
~Matka i ojciec zabici przez inne psy
~Młodsza siostra Monny
Zakochany/a: Za młody!
Charakter: Jest jeszcze młodym szczeniakiem. Kiedyś lubił wszystko i wszystkich, ale po tej tragedii, jaka ich spotkała, stara się być czujnym na każdym kroku. Przecież musi się opiekowac swoja młodszą siostrą!. Jest sprytnym i zaradnym szczeniakiem, choć czasami i on ma kłopoty. Biega dosyć szybko – był najszybszy ze swego rodzeństwa.
Kiedys trzymał się na uboczu, unikał innych psów. Musiał się jednak zmienić. Teraz już się ich nie boi. Musiał szybciej wydorośleć… Zawsze staje w obronie młodszej siostry, pomaga jej w trudnych sytuacjach. Lubi śpiewać.
Historia: Urodziłem się jako pierwszy z naszego rodzeństwa. Miałem dwóch braci, których zabito oraz mam młodsza siostrę. Najmłodszą z miotu. Wraz z braćmi śmiałem się z mojej siostry, że jest naszą mieszanka, bo miała kolor ze mnie i z naszych braci. W końcu jednak zrezygnowałem z wyśmiewania się. To było bez sensu, trzeba było to tylko zrozumiec. Gold i Doran niestety nie byli tak mądrzy jak ja i nie zrezygnowali z tego – pomimo wszystkich kar, jakie dawali im za to rodzice.
Pewnego pięknego dnia bawiliśmy się w czwórkę, gdy nabiegła nasza matka. Starała się nas ukryć w zaroślach, ale Gold i Doran nigdy nie potrafili jej słuchać. Z płaczem ukryła mnie wraz z młodsza siostrą i uciekła. Za nią pobiegli moi dwaj bracia… Znalazł nas jakiś człowiek i postanowił przygarnąć. Niestety, ktoś w domu człowieka miał uczulenie na psią sierść i znowu zostaliśmy bez domu… Do czasu, aż wraz z siostrą natknęliśmy się na sforę…
Upomnienia: 0/4
Kontakt: Soako

sobota, 16 kwietnia 2016

Od Suzzie - CD opowiadania Meversue'a

   Popatrzyłam szeroko otwartymi oczami na dwa bijące się psy. Poczułam gęsią skórkę, widząc wielką ranę na łopatce Jocker'a, z której bez przerwy ciekła krew. Mever miał za to mocno podrapany bok. Przestraszyłam się, że blizny zostaną mu całe życie.
   Naturalnie strach o życie tych dwóch idiotów przejął nade mną władzę i, nie wiedząc co zrobić, zaczęłam wrzeszczeć jak opętana, by się uspokoili i przestali się gryźć. Jak można było przewidzieć, nie posłuchali. W skrajnej rozpaczy, gdy zauważyłam przez ułamek sekundy odstęp między nimi, wskoczyłam tam. Zamarli z kłami oddalonymi od mojego ciała może o centymetr, lub nawet mniej.
- Dosyć! - krzyknęłam. - Mam dość sporów między wami, idioci. Macie się przeprosić!!!
Przestraszeni moim wybuchem, bąknęli coś pod nosami i uścisnęli sobie łapy.
- A teraz marsz do szpitala! Do Honey! Oddzielnie!!! Meversue ze mną!
- Wybrałaś jego - stwierdził gorzko Jocker. - Zostawiłaś mnie, swoją jedyną już rodzinę i Jem'a, zakochanego w tobie, stanowiącego dobrą partię. Wybrałaś tego pchlarza. Egoistę bez szacunku dla innych. Nawet nie wiesz, jak było mi przykro gdy przez przypadek wspomniałem Rayan'owi o twoim pocałunku z Jem'em. Próbowałem cię przeprosić, ale byłaś nieugięta. A teraz jeszcze dobijasz mnie do ziemi wybierając jego, a nie rodzinę. Wyrzekłaś się nas. Gratulacje. Życzę wam szczęścia - rzekł, co dziwne, nawet już bez sarkazmu i odszedł.   Spuściłam wzrok i poszłam w stronę szpitala. Sue był ciągle pół kroku za mną. Zastanawiałam się czy odezwać się, czy być cicho. Wybrałam milczenie.

Mever? Może być?

czwartek, 7 kwietnia 2016

Od Heroine - CD opowiadania Renee

– Wracajmy lepiej do domu, Ren-chan – chrząknęła cicho i spojrzała na różowe, przypominające watę chmury i na zachodzące słońce. – Ciemno się robi – westchnęła i ruszyła energicznym krokiem w sforze.
– Już, chwilę – powiedziała, zdejmując ze swojej sierści przyczepione śmieci. Heroine stanęła i spojrzała na nią przez ramię, a gdy Renee dogoniła ją zaczęła znów szybko iść. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie zaczynała rozmowy, która zapewne skończyłaby się szybko. W końcu jednak Renee podjęła próbę zaczęcia jakiegokolwiek dialogu.
– Co robiłaś w mieście? – zapytała tak nagle, że Hero przygryzła wargę i przekrzywiła łeb. Podniosła łeb i kątem oka na kuzynkę.
– Nic, nie ważne – westchnęła cicho, dosłownie tylko ruszając wargami. Ten temat był dla niej nadzwyczaj delikatny i wolała, żeby nikt nie zadawał z nim związanych pytań.
– Możesz powiedzieć – powiedziała, lekko się uśmiechając Ren. – Przecież nikomu nie powiem – dodała.
– Odwiedzałam kogoś – westchnęła i obróciła łeb. Heroine przyglądała się przez okno dobre dwie godziny Rin'owi i Rei'emu, którzy wyglądali jakby zupełnie zapomnieli o swoim zmarłym dosyć nie dawno przyjacielu. – A Ty co tam robiłaś, Ren-chan? – zapytała, próbując odwrócić temat rozmowy od swojej osoby.

Renusiu?

sobota, 2 kwietnia 2016

Od Bellana

Biegłem przed siebie..... Ale jak zawsze poszło coś nie tak i zauważył mnie jakiś pies... Tsaaa położyłem się na ziemi i udawałem trupa... Czasami działało, ale nie tym razem. Podbiegł do mnie i zapytał się:
-Kolego? Dobrze się czujesz?-spoglądał na mnie jak na dziwaka.
-Ymmm tak, ale-odwróciłem się gwałtownie i zacząłem uciekać.
-Hej! Czekaj!-krzyknął nieznajomy-Chłopaki łapcie go!-nie wiedziałem że ich jest więcej.
Ehhh.. Złapali mnie, ale ja się nie poddawałem.
-Młody spokojnie tak? W naszej sforze będzie ci dobrze.
-Ja nie chcę do żadnej sfory!-krzyknąłem, chociaż nie pamiętam żebym był kiedykolwiek tak odważny.

Lemon?(Wiem krótkie, ale brak weny)

piątek, 1 kwietnia 2016

Od Meversue'a - C.D. Opowiadania Suzzie

Meversue nie miał najmniejszej ochoty na odciągnięcie swojego pyska, który obecnie znajdował się tuż przy nosie śnieżnobiałej suki. Wiedział, że nie będzie mógł jej do tego zmusić; pomimo tego miał dziwne przeczucie, że i Suzzie nie chciała tego przerywać. W najgorszym wypadku mógłby całkowicie zniszczyć ich relacje, przyjaźń, która ich łączyła.. Ale czy było warto? Czy kilkusekundowe przytrzymanie łba w tamtej pozycji mogło jakkolwiek wpłynąć na to, co będzie twierdzić o nim Alfa? Mever szczerze w to wątpił. A raczej chciał wątpić - głos, zwany rozsądkiem nakazywał mu o wymazaniu wcześniejszych wątpliwości. Owy głosik przemawiał do niego, kiedy właśnie miał popełniać błędy. Właściwie, zdarzało się to bardzo często, najbardziej regularnie przy Jockerze. Samiec Alfa od samego początku darzył Meversue'a nienawiścią, z zupełnie niewiadomych dla samego Never'a powodów. No, może prawie niewiadomych.
- Teraz już wiem, co mogę powiedzieć Jem'owi. 
Pies automatycznie się obrócił, aby jeszcze lepiej usłyszeć pogardliwy, ochrypły głos. Nigdy nie słyszał czegoś podobnego, lecz sylwetka szczupłego Aussie szczególnie zapadła mu w pamięć. Meversue lekko uniósł brwi, a jego kły powoli ukazywały się pod sporą warstwą sierści. Sue czuł narastający gniew, a jego kończyny zaczynały błyskawicznie sztywnieć. W jednej chwili naskoczył na Jocker'a, swobodnie go przewracając. Nie wiedział, jak to wszystko dalej się potoczyło; czuł jedynie, jak ciepła, wiśniowa ciecz przemacza jego futro. Miał nadzieję, że była to krew Alfy; w tym momencie przeciwnika, do którego czuł wyraźną urazę. Za co? Meversue nie potrafił na to odpowiedzieć. Wiedział, że tak to powinno się skończyć.

Suzzie? Tylko mają wyjść we dwoje, mam co do Jock'iego pewne plany. XD

Od Bitter Sweet'a - C.D. Opowiadania Gracy

    Bitter błyskawicznie nastąpił na wąską ścieżkę, która aż do samego końca była usłana drobnym, luźnym żwirem, cechującym się doskonałą przyczepnością do psiej sierści. Kroczył bardzo szybko, co kilka minut jeszcze bardziej przyspieszając swoje tempo. Mogło to wyglądać jak zwyczajny, amatorski wyścig, jednak bez drugiego psa, przeciwnika owy obraz mógł przedstawiać jedynie Owczarka, który bez żadnego celu goni za własnymi, masywnymi łapami. Samiec przystawał co kilka minut, aby nieco odpocząć przed dalszym, niekontrolowanym przyspieszeniu. Rytm jego serca był szybszy, a płytkie, krótkie oddechy z pewnością można było usłyszeć kilkanaście metrów dalej.
    Przybył do miasta o wiele szybciej, niż było to zaplanowane. Właściwie, nie było to miasto w dosłownym przekazie; pies mógł tak nazywać podmiejski teren, zamieszkany przed niecały tysiąc dwunożnych stworzeń o jasnej, czasem także ciemnej karnacji. Musiał przyznać, że owa miejscowość nie pomieściła tylu mieszkańców, na ilu była przeznaczona.. Wszystkie swoje spostrzeżenia potwierdzał przepięknym, pustym krajobrazem rozległych pól i wzgórz, które nie posiadały w swoim zanadrzu żadnej istoty o ludzkiej inteligencji. Jego jedyną rozrywką było staczanie się ze wzniesień, które wręcz były stworzone do turlania; Owczarek często był przeganiany przez tamtejszych wieśniaków, rolników z powołania i kilka pulchnych gospodyń, próbujących utrzymać swoje dzieci jak najbliżej siebie. Zazwyczaj prośba o porzucenie miejsca zabaw brzmiało jak typowe, cięte przekleństwo, lecz zdarzały się także wszelakie teksty, zainspirowane innymi psowatymi. "Pilnować kury, straciłem kolejny tuzin reproduktorów!", "Zapewne ma wściekliznę!" były ulubionymi zdaniami Owczarka. Rzecz jasna, młodsze społeczeństwo nie śmiało do niego podejść.
   Pomimo wcześniejszej chęci służby w ludzkich wojsku Bitter miał wątpliwości do tego, czy naprawdę właśnie tego chciał. Rozważał, że może to być nagły pomysł, impuls, który wraz z czasem przeminie. Usiadł na środku asfaltowej drogi i rozejrzał się dookoła. Cicho westchnął, kiedy jakiś czarny pies przebiegł przez przejście dla pieszych. Nie miał najmniejszego pojęcia o tamtejszym Wojsku, a wszystkie tereny SPU były mu doskonale znane. Wrócić do domu, a może zostać? - pomyślał.
- Wrócić. - warknął, sam do siebie, będąc już łapą na leśnym poboczu.

Gracy? A mój pomysł nieco się zrujnował ._.