niedziela, 15 stycznia 2017

Nowy pies- Sol-Leks!

Imię: Sol-Leks
Ksywka: Nieważne, mów jak chcesz... ale masz prawo mówić na niego Leks.
Głos: Wilbert Eckart
Rasa: Po prostu kundel, ale jeśli to uogólnisz jest wilczurem (psem pociągowym).
Wiek: Z powodu pewnych wydarzeń trudno określić, ale powiedzmy, ale czuje się jak 5 latek.
Płeć: Pies (pomyłka drogo kosztuje...)
Stanowisko: Medium, choć byłby świetnym mordercą itp. lecz jego moc przywoływania duchów sama wybrała mu zawód.
Rodzina: Za dużo do opowiadania...
Partner: Może kiedyś losy się skrzyżują.
Charakter: Sol-Leks to idealny pies północy; odważny, silny, skupiony i dawniej gotowy do służby u człowieka.Wychowany według "prawa kłów i pięści" co mocno obija się w jego zachowaniu mimo, iż stara się tego nie okazywać.Ciekawostką jest to, że ledwo widzi jednym okiem (choć nie da się tego zauważyć). Ale do tematu, człowiek wyuczył go bezkresnego posłuszeństwa... przez co ma na sumieniu kilku ludzi, o czym próbuje zapomnieć.Pewnie zauważyłeś\aś, że Leks szuka nowego życia, no cóż każdy by szukał, lecz ten pies zmarnował już kilka szans...Posiada niezwykłą umiejętność przywoływania wyciem duchy przodków, ale nie potrafi tym sposobem przewidzieć wszystkiego.Potrafi być lojalnym przyjacielem, o ile zostanie zrozumiany.To tyle(na razie) o jego charakterze
i jego umiejętnościach, można powiedzieć,że zauważysz jeszcze kilka po
poznaniu go.
Historia: To jak tu doszedł to BARDZO zawiła i dziwna historia, ale skoro musi...
Urodził się w okolicach Alaski około 1941 roku (doczytaj do końca by zrozumieć!), mimo postępu techniki psy pociągowe były nieodłączną częścią życia mieszkańców. Do tych zaszczytnych celów miał być też przeznaczony Leks. Alaska nauczyła go więcej niż jakikolwiek nauczyciel, a ludzie pokazali mu zasady panujące w zaprzęgu,dzięki ciężkiej pracy i silę ducha stał się przewodnikiem stada. Pewnego dnia jego pan dostał wiadomość o nagłej potrzebie przewiezienia ładunku do pewnego odległego miasteczka.
Przyjął wyzwanie mimo, iż wiedział, że jego psy wciąż zmęczone ostatnią trasą. Po miesiącu ciężkiego biegu zaprzęg dotarł na miejsce gdy Sol-Leks tam dotarł,był kompletnie wyniszczony. Właściciel zrozumiał, że pies jest zbyt słaby na drogę powrotną i postanowił go sprzedać. Kupcem okazał się bogaty Europejczyk wracający do domu. Po kupieniu psa zabrał się z nim na prom. Który w normalnym tempie dopłynął na Stary Kontynent. Dom pana okazał się pięknym pałacykiem z hektarem ziemi Leks który już nabrał sił nie posiadał się ze szczęścia widząc swój nowy dom przynajmniej tak myślał... Pewnego dnia do dworu przyszli ludzie którzy grozili właścicielowi czymś co nazywa się broń palna. I zabrali go.Już nigdy go nie widziałem. Dotarło do mnie, że jestem w kraju gdzie człowiek mnie nie uratuje, i uciekłem z pustego domu. I zobaczyłem ich, zło nad złem,ludzi którzy zabrali mojego pana, pokazałem zęby w ich stronę. Jeden z nich coś krzyknął do innych (a brzmiało to jak warczenie), i wyciągnął pistolet.
Inny natychmiast wtedy złapał tamtego za ramię i powstrzymał. O dalszych wydarzeniach chce nad wszystko zapomnieć, co chyba nie jest mi dane...
W sumie nie wiem co mnie do tego zmusiło, no cóż kiedyś byłem bardzo porywczy, i dołączyłem do nich. Całkiem szybko zrozumiałem język niemiecki, całkowite posłuszeństwo stało się wolnością. Z tamtych lat pamiętam tylko kilka mocnych wspomnień:maszerowanie długą ulicą, ogromny zatłoczony plac, dostanie wyższego stopnia... i zabicie pierwszego człowieka.Może rozszerzę to ostatnie: dzień był niezwykle pochmurny, na kalendarzu zaznaczona była data 5 sierpnia. Ja razem z patrolem udaliśmy się w okolice Śródmieścia. Zaraz doszły odgłosy strzałów, dowódca patrolu wydał komendę ataku. Rozdzieliliśmy się,
zobaczyłem swój cel. Człowieka w skradzionym mundurze, potem tylko błysk moich kłów, urwany krzyk i smak krwi... Zabicie człowieka, uwolniło we mnie dar przywoływania duchów przodków.Następnym uczuciem które jakie czułem była nagła bezsilność po której nawet nie zobaczyłem sił AK zmierzających w moją stronę. Chwilę później poczułem pocisk wgłębiający się w ciało.I zapadła ciemność.
Po obudzeniu się zobaczyłem wnętrze jakiejś kamienicy, chciałem uciekać. Ale poczułem, że jetem uwiązany bandażem.Do pokoju wkroczyli ludzie z powstania.Z rozmowy (można powiedzieć, że jestem poliglotą) wynikło, iż pocisk pochodził od karabinu mojego patrolu. Co zmieniło moje poglądy. Zmieniłem stronę, gdy wyzdrowiałem, dostałem obrożę ze znakiem powstania. W tamtym czasie zabiłem kilku (5) hitlerowców. W listopadzie złapali mnie, jako, iż nie byłem człowiekiem, przeznaczono mnie do pewnego laboratorium. Nie wiem jaki cel to miało wnieść, ale naukowcy robili eksperymenty z "hibernacją długotrwałą" mieli zamiar zahibernować mnie na miesiąc, ale chyba coś im nie wyszło (albo wyszło, aż za dobrze),i obudziłem się w tym opuszczonym miejscu po przeszło 70 latach. Nie mając pojęcia, o postępie techniki (przez co kilka razy omal nie dostałem zawału) ruszyłem przez wsie,miasta i lasy.Spotkałem wiele sfor, ale z każdej z nich uciekałem wyśmiany... Mimo dowodów które przy sobie mam (blizny, obroża ze znakiem powstania i umiejętność przyzywania duchów). Prawie bez nadziei wszedłem na teren SPU, ale tam zostałem przyjęty, jeśli ktoś nie wierzy w moją historie, niech nie wierzy, nikogo nie da się zmusić. Moja historia cały czas się pisze...
Upomnienia: 0/4
Kontakt: bialytygrys98

Brak komentarzy: