W tym momencie usiadłem na stołku obok wielkiego stołu. Patrzyłem przed siebie na widoki jakie istniały zza wyjścia z jaskini. Pare decyzji na ten temat kręciło mi się już w głowie jednak żadna chyba nie była stosowna. Zerknąłem raz jeszcze na Castiela który stał przede mną z oczami pełnymi nadziei. Westchnąłem. Wziąłem głęboki wdech i wydech.
- A więc słuchaj Cas..- zacząłem niepewnie.- Dobrze zrobię casting.
Pies nic nie powiedział lecz jego ciało niby skakało ze szczęścia.
- Ale zaraz. To nie będzie casting na zasadzie że będziesz musiał coś robić czy mówić. To będzie coś na zasadzie głosowania. Ogłoszę termin do którego każdy pies będzie musiał oddać głos na wybranego uczestnika. Psy będą wiedziały kto będzie najlepszym namiestnikiem tak jak ująłeś to stanowisko.
- Ale jak mam doprowadzić do tego żeby inne psy na mnie zagłosowały?- przejął się pies.
- Tego nie wiem. Musisz udowodnić im że mogą na tobie polegać. Liczy się strategia. Musisz więcej przebywać w otoczeniu sforzan.
Po minie młodego zrozumiałem że ta forma wygranej niezbyt mu odpowiada.
- No ale wiesz przecież nie musisz brać w tym udziału. Inne psy spróbują.- wzruszyłem ramionami.
- Nie no jasne że chcę!- krzyknął.
- Świetnie. Głosowanie odbędzie się 30 czerwca. Mam parę ulotek więc jeżeli bierzesz w tym udział na dobry początek porozwieszaj je proszę.
Pies kiwnął głową, zabrał ze stołu ulotki i wybiegł z jaskini.
Castiel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz