-Ja...wcale..ja..nie...eghem...
-To jak, masz mi coś do powiedzenia?- zaszczebiotała suczka
-Nie.- powiedziałem bez namysłu
Meredith popatrzyła na mnie z ukosa. W jej spojrzeniu było
coś...hmmm...interesującego. Ruszyliśmy w drogę. Suczka praktycznie cały
czas podskakiwała i podśpiewywała, wyglądała jakby za dużo zjadła
cukierków, przypominała młodego źrebaka.
-Czy ty ciągle musisz śpiewać?! Przestaniesz wreszcie?- warknąłem po jakimś czasie
-Ok.
Zaczęła nucić
-Prosiłem...
-NIe. Kazałeś nie śpiewać. Tego też mam nie robić?
-Było by miło.
Nie minęła minuta, zaczęła gwizdać.
-Przestań!
-To tego też nie mogę?
-Nie możesz.
-A może....
-Nie!
Zrobiła oczy małego szczeniaka. Niestety, te jej oczy... Przewróciłem
oczami. Udaliśmy się do Bagien starych ropuch. Zapach przypominał
rozkładające się mięso. Nie było to przyjemne miejsce.
-Wracamy?- zaproponowałem
Zrobiłem krok do tyłu, to był błąd. Cienka warstwa gleby rozpadła się a ja runąłem w odmęty bagien.
Meredith?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz