niedziela, 8 maja 2016

Od Suzzie - CD opowiadania Meversue'a

  Patrzyłam na psa, trzęsącego się jak w febrze. Chociaż nadal udawałam złą, ten widok zmiękczył mnie. Starając się utrzymać kamienną twarz, rzekłam do Honey:
- Zajmij się nim proszę. Na nim zależy mi bardziej niż na Jockerze.
  Ostatnie zdanie wypowiedziałam cicho i tak, bym tylko ja je usłyszała. Lekarka miała jednak dobry słuch. Zobaczyłam na jej pysku po kolei: zdziwienie, zrozumienie i uśmiech.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. A ty idź, przewietrz się i... Przemyśl parę spraw.
  Delikatnie wypchnęła mnie z jaskini. Ostatnie co zobaczyłam zanim odeszłam, to jak Honey nachyla się nad Sue'm i zadaje mu pare pytań.
Mam dużo czasu na przemyślenia. A najlepszym miejscem na nie, są - jak dla mnie - Góry Zapomnienia. Chociaż to miejsce jest bardzo oddalone od Centrum, to rewanżuje się ciszą, spokojem i piękną pogodą. Mam tam swój własny kącik, czyli małą dolinkę osłoniętą głazami z każdej strony. Właśnie do niej się udałam. Siedząc w niej, rozmyślałam o Jockerze i Meversue. Postanowiłam częściowo,
 - powtarzam, częściowo! - wybaczyć bratu i utrzymywać z nim jako-takie stosunki. Co do Mever'a, sprawa nie jest taka prosta. Oba samce się nie znoszą, a jeśli byłabym z Sue'm, brat by mnie... Stop! O czym ja myślę?! Ja i Mever to takie... Nierealne...
- Idiotka.
  Warknęłam, wbijając pazury w pulchną ziemię.
- Tchórz.
  Wyrzeźbiłam w piachu długie rysy.
Czego nauczyła mnie istota zwana matką, nim nas zostawiła?! Że trzeba walczyć o swoje! Więc czemu mam nie walczyć o - ledwo przeszło mi to przez gardło - miłość?!
Wstałam, wzdrygnęłam się i zaczęłam kierować ku drodze powrotnej. Znów do moich myśli wdarł się Mever. No bo jak ja mam walczyć? Wyznać mu miłość? Na samą myśl o tym zaschło mi w ustach. Ale są inne sposoby? Zdaje się że nie.
Zamyślona, nawet nie zauważyłam, że weszłam do jaskini Hon. Dopiero po rozejrzeniu się, zorientowałam się gdzie jestem. Głos lekarki dobiegał z jednej z odnóg, gdzie, zdaje się, opatrywała Jock'a. Zapomniałam o jeszcze jednym psie znajdującym się tutaj. Właśnie on stanął przede mną.
- Wszystko w porządku?
  Zapytał Sue. Zauważyłam na jego ciele wiele bandaży. Zajmowały jedną trzecią jego powierzchni. Nieobandażowany bok pokryty był zielonkawą, śmierdzącą maścią. Na pysku miał dwie paskudne szramy.
- Suzzie?
  Spuściłam wzrok, ciesząc się, że pokrywa mnie futro, gdyż pod spodem byłam pewnie czerwona jak piwonia.
- Halo?
  Meversue zbliżył swój pysk do mojego, z bliska obserwując moje dziwaczne zachowanie. Zszokowana bliskością, otworzyłam szeroko oczy. Postanowiłam się odezwać.
- Bo ja... Ja... Uświadomiłam sobie... Ee... Ja cię...
  Jąkałam się.
- Suzzie? Meversue?!
  Honey rozdziawiła pysk. No cóż, zastała nas w dziwnych pozach. Sue pochylał się nade mną, a jego oddech rozwiewał moje futro na pysku. Dzieliły nas nie więcej niż trzy centymetry.
Lekarka otworzyła pysk, zapewne by rzucić jakąś kąśliwą uwagą, a ja potrząsnęłam łbem i zaczęłam coś bełkotać.


 Sue? Hahah

Brak komentarzy: