Całokształt
ustawionego pojedynku wydawał się Bitter'owi bezsensowny, a jego cel
nadal nie był mu całkowicie znany. Wiedział, że nie może podkulić ogona,
uciec z opuszczonymi uszami. Takie przedstawienie nie było w jego
stylu, nie należało do jego zwyczajów. Nie chciał być uznawany za kogoś,
kto na siłę szuka zmierzwienia sierści, rozdrapania skóry czy kąsanych
ran. Poszukiwanie ciosów okazywało się dla niego złudne, nieekonomiczne,
a zarazem tak podniecające. Poczucie walki wzbudzało w nim uczucie
wrzenia, dziwną satysfakcję, wrażenie spełnienia. Niepowstrzymaną
adrenalinę, pulsującą w jego żyłach. Żądzę krwi, która za swym
posłannictwem siała największą panikę, straty i rozpacz. Panikę przed
tym, co może nastąpić w dalekiej przyszłości, a może też w całkiem
bliskim czasie. Zasiewała podekscytowanie, ciekawość, nieustępliwą chęć
poznania dalszego zakończenia. Cichy, kojący szelest sponiewieranych
liści rozbrzmiewał w jego uszach, a zapach świeżej, zielonej trawy
przebijał się przez powłokę nozdrzy. Czuł, że i natura była dzisiaj po
jego stronie; podobnie jak tłum sforzanów, wszystkich zebranych w tym
jednym, spokojnym miejscu. Jak dziwny mógł okazać się fakt, że w tak
zacisznym miejscu miała odbyć się jakakolwiek walka? Prawdopodobieństwo
tego stwierdzenia wynosiło wtem zero.
- Nadal utwierdzam się w przekonaniu, że ta grupa hałaśliwych kundli jest nam niepotrzebna. - cmoknął, bacznie obserwując Locka.
-
Zupełnie jak ta walka, mój drogi Owczarku. - drugi samiec wyglądał na
wyjątkowo rozbawionego. - To jak, Bitter? Musimy się tak bawić?
Właśnie
takie pytanie wytrąciło Bitter Sweet'a z równowagi. Zadziwiająco
proste, a zarazem tak skomplikowane słowa ułożyły się w przedziwną
treść, wywołującą kontrowersję wśród zebranych psów. Kilka z nich
wzniosło zawiedzione okrzyki, od samego początku do delikatnego końca
wypełnionymi dezaprobatą, znudzeniem i obojętnością. I to nie przejęło
samca, nadal rzucającego lodowatymi spojrzeniami w kierunku przeciwnika.
-
Zabawa jest zbędna. - oznajmił, jednak jego łapy nadal pozostawały w
nienaruszonej gotowości. - Niemniej jednak, czekają Cię przykre
konsekwencje. Nie, nie, nie mowa tutaj o dożywotnim sprzątaniu mojej
jamy - dodał. - Przekonasz się, Lockedzie.
Locked? Zawiało grozą co nie x'D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz