niedziela, 14 sierpnia 2016

Od Lightning - C.D. Opowiadania Sevena.

Przeszyłam psa wyjątkowo chłodnym spojrzeniem, które bez większego problemu mogło odstraszyć nowicjuszów wieczornych spacerów. Miałam nadzieję, że wcześniej napotkaną trudność w rozmowie samiec uzna za wystarczającą, aby szybko mnie opuścić; ten jednak nadal stał w tym samym miejscu, jedynie opuszczając lekko swój pysk. Nawet przy takiej odległości potrafiłam rozpoznać, iż Rudy wykazywał skruchę, szczerą chęć do przeproszenia. Mówiąc szczerze, wcześniej wymieniony pies nie zrobił niczego, co w jakiś sposób mogło mnie urazić - był nowym członkiem sfory, a tutejsze tereny nie były łatwe do obrazowego zapamiętania.  Doskonale rozumiałam to, jak może się czuć, czy też jak się czuje. Nowe miejsca, zapachy, nawet osoby mogły mieć diametralny wpływ na jego samopoczucie, które mimo dosyć beznadziejnego spotkania pozostawało raczej.. no cóż, wyglądał na radosnego, pozbawionego trosk.
- Skoro jesteś nowy, dziwnym jest, że jesteś tutaj sam, zdany jedynie na siebie, bez jakiejkolwiek ochrony - wymruczałam, mrużąc ślepia.
Wlepiłam wzrok w jego ognistą sierść, ale nie wypowiedziałam przy tym ani jednego słowa. Czekałam, aż zareaguje; może w dosyć agresywny, chamski sposób? Wolałam, aby nadal pozostawał w takiej samej odsłonie uprzejmego, przestraszonego przechodnia. Nie miałam zamiaru go obrazić, a co dopiero zastraszać - takie czynności powinnam zostawić mordercom, łapy nigdy nie umywają się od czegoś takiego. Kiedy postawiłam łapę w przeciwnym do niego kierunku, pies wreszcie zmarszczył lekko brwi i wygiął swoje wargi w lekkim uśmiechu. Dziwnym, jakby wymuszonym, ale jednocześnie prawdziwym, szczenięcym uśmiechem. Był po prostu dziwny, nic ponadto.
- Zgubiłem przeciwnika. - odparł krótko, zupełnie tak, jakby uczył się tej kwestii od kilku dobrych minut. - Przewodnika, chciałem powiedzieć przewodnika. Tak, przewodnik został zgubiony.
Uniosłam brwi w nieco złośliwym geście, nadal nie będąc w stanie rozwikłać jego coraz bardziej przejrzystego bełkotu. Nie chciałam być wredna, ale czy przewrócenie oczyma miało jakiś związek z docinkami? Mrugnęłam kilka razy i wstałam, kierując się w stronę plaży. Zanim zdążyłam wkroczyć na piaszczystą ścieżkę, dostrzegłam znaczące spojrzenie, mocno upodobnione do "Nie zostawiaj mnie tutaj, proszę". Uwielbiasz, kiedy ktoś jest od Ciebie zależny, prawda, Lightning?Tak, owszem, moją ulubioną czynnością jest obserwacja zagubionych kundli.
- Ligthning. - rzuciłam krótko, idąc przed siebie z uniesionym pyskiem.
Samiec wybiegł na przód, próbując zrównać swoje tempo z moimi żwawymi krokami. Nie mogłam zrozumieć, co takiego dostrzega we wspólnym spacerze - może w końcu poznał kogoś, kto nie okazywał się uległym wolontariuszem dla zagubionych dusz? Machnęłam dumnie swoją kitą, dalej idąc lekko wysunięta do przodu.

Seven, czy też inaczej, rudzielcu?

Brak komentarzy: